Bunt trzylatka to jeden z etapów rozwoju dziecka, choć niewątpliwie niezbyt przyjemny dla rodziców. Nie można liczyć na to, że dziecko zawsze będzie się grzecznie zachowywać, bez wątpienia przyjdą okresy buntu, chociaż okres taki może przybierać różne postaci, zależnie od dziecka.
Moj najstarszy syn zaniedlugo skonczy 5 lat i nie widac zeby ten bunt mial sie skonczyc,a zaczal sie jescze przed drugimi urodzinami,drugi synek ma 2lata i niecale 3 miesiace i narazie nie ma buntu,jedynie to wszysto chce robic sam,jesc,sikac do nocnika i go wylewac,choc czesto wszystko trafia obok ubikacji,otwierac drzwi kluczami,wyciagac pranie i td,najgozej jak naprawde nie mam czasu i mam inne rzeczy do zrobienia,nawet wozek chce po powrocie sam schodami w dol do piwnicy chowac i wtedy kiedy naprawde nie moge mu pozwolic bo cos jest niebezpieczne to jest pisk na caly blok,wtedy w jedna reke wozek na druga synek i szybko uciekam! Cytuj
Dorota Zawadzka . 5,5 z 85 ocen. Każdy wie, że dwulatek, czterolatek itd. przechodzi bunt i trzeba to przetrwać. Nie wolno stosować żadnej przemocy - czy to
O buncie dwulatków krąży wiele historii. Często nie chcą jeść, z dala trzymają się od kąpieli, a większość nowo poznanych osób witają kopniakiem w kostkę. Okazuje się jednak, że dwuletni maluch to nie najgorsze, co czeka rodziców. Zdecydowanie bardziej silne napady złości i histerii pojawiają się u trzylatków. Bunt dwulatka jest przereklamowany. Zobacz film: "Poznaj fakty o rozwoju dwulatka" 1. Dziecko też może mieć gorsze chwile - Dzieci w różnym wieku przechodzą okresy buntu. Pierwszy pojawia się ok. trzeciego roku życia. Wtedy często robią się nerwowe i nieprzyjemne dla innych, w tym także dla rodziców. Jeśli dziecko jest kochane, niegrzeczne i niewdzięczne zachowania tłumaczyłabym buntem (jeśli trwają dłużej) i zmianą nastroju (gdy trwa to chwilę). Każdy z nas, dzieci także, ma przecież prawo do gorszych chwil. Do smutku, złości i innych emocji uznawanych za negatywne – mówi dla WP parenting Monika Kotlarek, psycholog i autorka bloga „Psycholog-pisze”. Wychowanie dziecka wymaga wielkiej empatii i jeszcze większych pokładów cierpliwości. Zachowania trzylatka możemy nawet porównać do okresu buntu wśród nastolatków – tak przynajmniej wynika z badań grupy naukowców kierowanych przez Pinky McKay – pochodzącą z Australii konsultantkę laktacyjną i autorkę wielu poradników dla rodziców. 2. Mówi stanowcze „nie!” To właśnie u trzylatków gwałtownie rozwija się mowa. Maluch coraz więcej rozumie i zdaje sobie sprawę z tego, co się do niego mówi. I właśnie dlatego na wiele decyzji podejmowanych przez rodziców mówi stanowcze „nie!”. Bo nie chce iść na sanki, nie chce zjeść śniadania albo nie podoba mu się bluza, którą ma nałożyć do przedszkola. Przez długi czas mama była na jego każde zawołanie, ocierała łzy i ratowała z wszystkich opresji. Teraz, gdy nauczył się chodzić i mówić, rodzice zaczynają traktować go nieco inaczej. Chcą, by stawał się bardziej samodzielny. Na to maluch nie jest gotowy. - Mój syn w grudniu skończył trzy lata. Wcześniej nie miałam z nim żadnych problemów wychowawczych. Był grzeczny, choć pełen energii. Ostatnio jednak zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Kacper na większość moich próśb reaguje słowem „nie”, potrafi nawet tupnąć nogą lub rzucić zabawką w przypływie złości. Zauważyłam, że im większą uwagę zwracam na niego w takich sytuacjach, tym wykazuje on większy upór i bunt. Zdecydowanie lepiej działa ignorowanie, a gdy się uspokoi - spokojna rozmowa. W naszym przypadku sprawdziła się również konsekwencja. Syn wie, że gdy rzuci zabawką, będzie mu ona zabrana na jeden dzień. Chce całego batonika, a dostanie tylko połowę, i w złości nim rzuci? Trudno, nie dostanie słodyczy wcale. To naprawdę działa, bo zauważyłam, że syn zaczyna się hamować. Bierzemy pod uwagę również kompromisy – mówi Kinga, mama trzyletniego Kacpra. 3. Dyskusje dużego z małym Zdarza się, że trzylatek swój upór w dążeniu do celu wyraża poprzez dyskusję. Nie krzyczy, nie złości się. Po prostu oczekuje uwagi rodziców. - Jasiek dyskutuje ze mną zawsze, gdy ma swoje zdanie, a ja chcę go przekonać do swojego. Nie jest to bunt w tradycyjnym rozumieniu, ani pyskowanie. Raczej właśnie dyskusja. Choć - przyznaję - czasem doprowadza mnie do szału, bo akurat się spieszymy, wybieramy gdzieś albo jest inna potrzeba. Czasem zdarza się atak złości, rzucanie na podłogę. Mówię wtedy do niego, że jestem obok i możemy porozmawiać. I zawsze kończy się na wymianie zdań – opowiada Maria, mama trzyletniego Jaśka. Bunt trzylatka to trudny okres dla każdego rodzica (123RF) 4. Naukowcy radzą Zdaniem naukowców, za bunt trzylatków może odpowiadać zbyt duża liczba godzin spędzanych przed telewizorem. Oglądanie bajek zaburza u dzieci umiejętność wyzwalania emocji oraz okazywanie nastroju. Warto także zastanowić się nad ograniczeniem spożywanych przez maluchów czekolad, lizaków czy batonów. To właśnie cukier jest bezpośrednią przyczyną wzmożonej energii u najmłodszych. Eksperci są zdania, że dobrym sposobem na przetrwanie tego buntowniczego czasu jest dystans do zachowania i tego, co mówi trzylatek. Nie warto wdawać się w dyskusję i niepotrzebnie krzyczeć na dziecko. Zdenerwowany malec będzie przecież krzyczał wraz z tobą, a nawet będzie próbował cię przekrzyczeć i pokazać, że to on ma rację. Maluch nie będzie miał czasu na buntownicze zachowania, gdy jasno określimy mu zadania do wykonania. Dla przykładu – trzyletnie dziecko może już samodzielnie sprzątać po sobie zabawki czy układać swoje ubranka. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Katarzyna Bilnik-Barańska Dyplomowany psycholog i coach. Absolwentka Szkoły Coachów i Trenerów Grupy TROP.
Dorota Zawadzka, w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" potwierdziła posiadaną przeze mnie wiedzę, którą nie mogłam się podzielić szczegółowo m.in. ze względu na dobro dziecka i tajemnicę dziennikarską. Dziś wyręczyła mnie jednak pani Zawadzka, zdradzając kulisy sprawy. Przypomnę jednak po kolei, o co chodziło w całej sprawie.
Wiesz co czuję, kiedy mój czteroletni syn wyładowuje złość na drzwiach wejściowych? Kiedy odcina się od wszystkiego na placu zabaw po drobnym niepowodzeniu? Czy wiesz co czuje matka, której całusy straciły magiczną moc uzdrawiania? Nie spodziewałam się, że po czterech spokojnych latach pojawi się u nas ten niespodziewany gość. Bunt czterolatka nijak się ma do buntu tak naprawdę, ale pod czujnym wzrokiem obserwujących mnie ludzi czuję się jak najgorsza matka świata. W życiu przeszłam wiele rzeczy i mam za sobą pełną paletę uczuć. Części z nich nawet nie chcę sobie przypominać, a o istnieniu niektórych w ogóle nie miałam pojęcia. Kilka dni temu po raz pierwszy w życiu poczułam bezradność. Bo widzisz… Kiedy kłóciłam się kiedyś z mężem, to wiedziałam, że mogę trzasnąć drzwiami, wyjść i odetchnąć. Jak dzieci skakały sobie do oczu, ale nie lała się krew, też wychodziłam. Pałeczkę przejmował mój mąż, a ja mogłam po chwili na świeżym powietrzu spojrzeć na sytuację świeżym okiem. Ale kiedy zachowanie mojego syna zmieniło się diametralnie z dnia na dzień, widziałam jak męczy się sam ze sobą, nie mogłam zrobić kompletnie nic. Mogę tylko obserwować i być. Stres. Silny stres w takim malutkim człowieku (tak, czterolatek jest wciąż malutki) potrafi bardzo mocno wpłynąć na układ nerwowy. A my ten stres właśnie przechodzimy, bo syn miał w szkole dni próbne. Zaczęło się w porządku, ale w trakcie panie zmieniły mu grupę. Do tego dochodzą kłopoty językowe. Antoś rozumie już dużo, ale nie wszystko. Sprawnie porusza się po meandrach języka polskiego i chętnie odpowiada wychowawcom w ojczystym języku. Niezrozumienie ze strony dzieci i nauczycieli budzi w nim tak ogromną frustrację, że całą złość, stres i złe emocje wyładowuje w domu. Rozumiem to. Problem pojawia się w miejscu, w którym kończy się moja wytrzymałość. Momentami bezradność jest tak wielka, że sama zaczynam czuć się jak dziecko! Przecież bezradność to dziecięca cecha – tak do tej pory sądziłam. Jak to – bunt czterolatka? U mojego dziecka? Na dodatek w najgorszej wersji, czyli wrzask zostający w głowie na długo po tym jak się już skończy i całkowite odcięcie świadomości? Wciąż uczę się jak postępować i przeczekiwać początkowy etap, kiedy z młodym nie ma kontaktu. Bunt? Ale jaki bunt? Nie lubię tego określenia „bunt czterolatka”. Dobrze wiem, że jego zachowanie nie wynika z chęci robienia na złość. Gołym okiem widać, że dziecko nie radzi sobie ze skrajnymi emocjami. Powiesz mi teraz „jesteś dorosła, powinnaś wiedzieć, co robić!”. I będziesz miała rację. Dopiero musiałam nauczyć się postępowania w sytuacjach granicznych. Przez graniczne rozumiem takie, które są potencjalnie niebezpieczne dla synka. Kiedy już minęło parę ataków, postanowiłam zaryzykować i zapytać tę młodą tykającą bombę, czy czuje moment, w którym przychodzi do niego złość. Potwierdził i powiedział, że czasem czuje jak robi mu się bardzo, bardzo przykro. Dodał, że nie wie dlaczego tak jest i nie potrafi wtedy przestać płakać. Zapytałam też czy jest coś, co by mu w takim momencie pomogło. Wspólnie ustaliliśmy, że gdy poczuje TEN moment, przyjdzie do mnie i się mocno przytuli, bo to rozładowuje w nim stres. I wiecie co? Dzisiaj przyszedł do mnie już trzy razy. Widzę, że w moich objęciach czuje się bezpieczniej i od razu się rozluźnia. Nadal nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić, bo moment, na który przypada histeria zazwyczaj jest niespodziewany. Do odpalenia bomby wystarcza mała iskra – brat zszedł pierwszy po schodach, kanapka miała skórkę albo piłka poleciała nie w tę stronę. Przeczytałam ciekawy artykuł na temat tego, że dzieci myślą o rodzicach jak o wszechmogących istotach, które potrafią zmieniać wodę w wino (swoją drogą: chciałabym!). Potrafią z dnia zrobić noc, ze świni konia, a z Kim Kardashian Pamelę Anderson. A nie, aż tak wszechmogący to nikt nie jest. To ciekawe spostrzeżenie otworzyło mi oczy. Zrozumiałam dlaczego syn nieraz chce żebym czytała w jego myślach, domyślała się wszystkiego i słyszała przez ściany jego szept. Bunt czterolatka nie istnieje, chociaż na potrzeby tego wpisu możemy sobie tak to nazywać. Terminologia jest absolutnie błędna i krzywdząca dla dziecka. Podobnie jak wszystkie opinie mówiące o tym, że dziecko jest niegrzeczne, weszło rodzicom na głowę. Albo że jest niewychowane lub wychowywane bezstresowo. Możesz się tylko domyślać, co mieli w głowach ludzie widzący jak niosę na rękach wijącego się czterolatka. Albo wtedy, gdy próbował przewrócić wózek lub położył się na trawie i walił pięściami w ziemię. To dziecko, proszę państwa, nie jest niegrzeczne. Wyraża swoje lęki i złość bez żadnych ograniczeń, bo nie potrafi inaczej. Jest jeszcze nieporadne i zdezorientowane. Jest targane emocjami, które rzuciły się z wielką paszczą na niego co najmniej jak hormony na mnie, gdy byłam w ciąży. Jeśli zobaczysz na ulicy czterolatka, który we Wrocławiu krzyczy tak, że można go usłyszeć pod Grudziądzem to albo właśnie patrzysz na mnie i mojego syna, albo na dziecko, którego mamę trzeba jak najszybciej zabrać na dobrą kawę i powiedzieć, że to normalne. I że to (chyba) kiedyś mija. Jeśli podobał Ci się ten wpis, zostań ze mną na dłużej: na FANPAGE’U SIMPLYANNA na INSTAGRAMIE będzie mi miło, jeśli udostępnisz ten wpis znajomym i zostawisz komentarz.
Dorota Zawadzka, czyli polska „Superniania” z wielkim zaangażowaniem zamieszcza na Facebooku swoje obserwacje dotyczące sposobu wychowywania dzieci przez rodziców, czy innych zjawisk społecznych. Ostatnio psycholog podzieliła się z fanami spostrzeżeniem pewnej nauczycielki z 15-letnim stażem w publicznym przedszkolu.
Moje dziecko ma dwa lata i siedem miesięcy. Jest więc niemal dokładnie w połowie swojej drogi od bycia zbuntowanym dwulatkiem, do bycia zbuntowanym trzylatkiem. I o ile bunt dwulatka przebiegał dość standardowo, to znaczy było trochę ryku, uciekania, odpowiadania „nie” na każde zadane pytanie („Chcesz kanapkę z serkiem czy z szyneczką? Nie!!!”), o tyle bunt trzylatka jest już większą na każdym kroku MUSI podkreślić swoją niezależność. Różnica między nim a dwulatkiem jest taka, że umie już powiedzieć prawie wszystko, ale jego mikro-rozumek nadal jest praktycznie taki sam. Będzie się więc upierał, żeby dać mu coś, czego nie masz, czego akurat nie może lub na co jest za mały. Będzie płakał i krzyczał tak długo, że zamiast się tym przejmować, zaczniesz się śmiać z bezradności. Ale zanim całkiem się poddasz, mam kilka stuprocentowo działających rad jak można ten okres bilety na Malediwy. W jedną minimum na pół roku. Sama dla siebie. Rewelacyjny sposób na rozwiązanie praktycznie każdego problemu! Jego jedynym mankamentem może być koszt biletów lotniczych. Ale kiedy już stwierdzisz, że stać Cię na to szaleństwo, przekonasz się, że nie ma lepszego sposobu, żeby przetrwać bunt dwulatka lub trzylatka!Medytuj z mnichami sposób świetny na sytuacje, w których po raz trzydziesty podczas dziesięciominutowej podróży samochodem słyszysz to samo pytanie albo, co gorsza, ten sam ryk o coś, czego akurat nie masz. Świetnie sprawdza się też na każdą chwilę, kiedy masz 5 minut, żeby wyjść z domu, a Twój dwulatek lub trzylatek właśnie zażyczył sobie chrupka, biszkopta, kanapkę, ciasteczko, musik, lubisia lub cokolwiek innego, albo właśnie z diabolicznym śmiechem ucieka przed Tobą na golasa dookoła domu. Jedyne, co Cię wtedy uratuje, to zen. Ewentualnie……kup zatyczki do świetna metoda! Idealna na każde poranne marudzenie, każdy wieczorny ryk, każdy jęk i wszystko, co sprawia, że czujesz, że się w sobie gotujesz. Kiedy znowu słyszysz te pozbawione logiki i sensu błagania o inny soczek, inny kocyk, inną zabawkę lub innego pluszaka, i dochodzi do momentu w którym ani Ty, ani dziecko nie wiecie już o co tak naprawdę chodzi, zatyczki rozwiążą sprawę. W 3 do toalety. Tak często, jak się Ci udowodni, że Twój pęcherz akurat nie jest pełny, albo że natura znów nie wezwała Cię czym prędzej tam, gdzie nawet król chodzi piechotą? No nikt! Kiedy więc wyczuwasz kryzys, śmiało zostaw z nim na pastwę losu tatę lub babcię dziecka, czym prędzej ulatniając się do tego jedynego w okolicy spokojnego miejsca. Przetrwaj w nim najgorsze, a kiedy wyczujesz, że zaogniona sytuacja już się ułagodziła, wróć jak gdyby nikt nic. Genialne!Naucz się czarować i do picia ma być ten jeden soczek, którego akurat nie kupiłaś, a picie w tym konkretnym kubku, który akurat myje się w uruchomionej zmywarce. Kiedy do jedzenia ma być ta konkretna rzecz, której akurat nie ma w domu. Kiedy do ubrania ma być ta konkretna bluzka, która akurat leży oblana herbatą i wysmarowana dżemem w brudowniku. Kiedy znikąd pomocy, a od godziny Twój trzylatek jak mantrę powtarza płacząc przeraźliwie to jedno zdanie: „Ja ścieeeee inneeeeee!!!…”, wtedy pozostaje Ci już tylko jedno rozwiązanie. Musisz to „inne” wykopać z podziemi albo wyczarować. Ewentualnie możesz wrócić do punktu czytasz mojego bloga i choć trochę podobają Ci się moje wpisy, poświęć, proszę, dosłownie chwilkę na wypełnienie ankiety (KLIK). Pomoże mi ona w poznaniu Ciebie i Twoich preferencji oraz w rozwijaniu i ulepszaniu bloga. Dziękuję!
Dorota Zawadzka opublikowała wstrząsające wyznanie. Znana gwiazda popularnego niegdyś show "Superniania" opowiedziała o swoim pierwszym porodzie, który okazał się skrajnie traumatycznym przeżyciem dla 26-letniej wówczas kobiety. Historia przyprawia o dreszcze. W latach 2006-2008 cała Polska śledziła kolejne odcinki programu "Superniania", który dostarczał nie tylko emocji, ale
Po ostatnim wpisie na moim Facebooku pojawiły się komentarze, że w sumie kłopoty z niemowlakiem to nic w porównaniu z tykającą bombą zegarową jaką jest dwulatek, trzylatek, czterolatek. Że jak ten wpadnie w histerię, to już nic nie jest w stanie zatrzymać zniszczeń. Uśmiechałam się tylko do siebie, bo zupełnie się z tym nie zgadzam! Wcale nie dlatego, że mój syn się nie buntuje. O nie. I u nas awantury zdarzają się często. Jednak znam niezawodne sposoby na jego bunt. I chociaż wiem, jak dzieci się od siebie różnią, to idę o zakład, że moje metody (a przynajmniej któraś z nich!) przy twoim maluchu również się sprawdzą. A kto wie, może zadziałają także podczas małżeńskiej kłótni? Kiedy Kostek zaczął się buntować, słyszałam, żeby takie zachowania ignorować. Żeby wiedział, że nie ze mną te numery i więcej nie próbował. Cóż… U nas to absolutnie nie działało! Kiedy mój synek nie widział reakcji – nakręcał się coraz bardziej, bo myślał, że zwyczajnie go nie słyszę, a skoro go nie słyszę, to usłyszeć muszę, więc w efekcie… Słyszała go cała ulica ;). Zaczęłam więc kombinować inaczej i tak metodą prób oraz błędów odkryłam, że najlepszą odpowiedzią na bunt są trzy zachowania rodzica. 1. Rozmowa. Ten sposób wymaga od ciebie anielskiej cierpliwości i zrozumienia jednej podstawowej kwestii: dziecko nie krzyczy po to, żeby zrobić ci na złość. Nie krzyczy dlatego, że jest rozkapryszone albo – nie wiem – za punkt honoru postawił sobie doprowadzić cię do psychicznej ruiny. Nie. Ono po prostu nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami. Ty też nie zawsze potrafisz, a przecież od swojego dziecka jesteś o dwadzieścia-trzydzieści lat starsza! Uwierz mi: jego ta sytuacja męczy jeszcze bardziej niż ciebie. Więc… Skoro jesteś starsza, musisz to jakoś rozwiązać. Tak, ty. Przeprowadzić swoje dziecko bezpiecznie na drugą stronę. Wyjaśnić mu, co czuje. Często wydaje nam się, że dzieci krzyczą „bez powodu”, ale powód jest zawsze, tylko może ono samo nie wie jaki? Twoim obowiązkiem jest z dzieckiem do tego dojść. Może jest zazdrosne o to, że więcej czasu poświęcasz jego rodzeństwu? A może coś się stało w przedszkolu? U nas często krzyk jest zwiastunem choroby: Kostkowi nic się nie podoba, bo najzwyczajniej w świecie zaczyna czuć się źle. Nie ignoruj buntu swojego dziecka! Oczywiście to nie oznacza, że masz od razu spełniać wszystkie jego zachcianki. Lepiej tłumacz, dlaczego nie możesz się na coś zgodzić. Zawsze spokojnym tonem, nawet jeśli robisz to po raz tysięczny. Nie daj się wyprowadzić z równowagi, bo to na pewno nie pomoże! Kiedy dziecko zrozumie, że „nie” znaczy „nie” (zazwyczaj po kwadransie-dwóch, chociaż rodzicowi wydaje się, że to trwa wieczność!), przytul je i wytłumacz, co przed chwilą czuło. Powiedz, że krzyczało, bo było złe, chciało dostać czekoladę, ale nie może, bo zaraz będzie obiad, a czekoladę zjemy na deser. Jeśli masz starsze dziecko, zamiast nazywać jego emocje, możesz zadawać pytania, niech ono opowie, jak się czuło i dlaczego. Ważne, żeby wiedziało, że to była złość, złość jest normalna, każdy ją czasami czuje, ale zawsze lepiej wtedy wszystko sobie wyjaśnić i dojść do jakiegoś rozwiązania niż się przekrzykiwać. 2. „Chcę się do ciebie przytulić!”. Najlepszy sposób, kiedy jesteście w centrum handlowym i nie chcesz odstawiać szopki na środku korytarza. Reakcja mojego kilkulatka jest… Natychmiastowa! Wystarczy, że – kiedy krzyczy – powiem do niego: „Jest mi źle. Mogę się do ciebie przytulić?”, a on zamiera w pół słowa. Wtedy ja biegnę do niego z otwartymi ramionami oraz mokrymi całusami, ściskam go i obejmuję mocno, równocześnie czując, jak nagle cały stres z niego opada (no bo przyznaj sama – kto się nie lubi przytulać?). Mówię mu przy tym, jak bardzo tego potrzebowałam i chociaż on nie odpowiada nic, to wiem, że potrzebował tego jeszcze bardziej ode mnie. To ważne, żeby nie pytać: „Chcesz się przytulić?”, bo dziecko jest na ciebie złe i na pewno odpowie, że nie, nie ma ochoty, nie teraz, w tej chwili – słuchaj mamo! – to ja chcę czekoladę!!! Pamiętaj – to ty potrzebujesz przytulenia. Nie znam osoby, która by odmówiła (a próbowałam nawet z moim mężem!). Synka zawsze wtedy głaskam po głowie, sadzam sobie na kolanach i tłumaczę mu na ucho: „Widzisz jak fajnie się przytulać? Lepiej się przytulać niż na siebie krzyczeć”, a kiedy on przyznaje mi rację, gładko przechodzimy do punktu pierwszego czyli do rozmowy o emocjach. 3. Naśladowanie. Widziałam to na jakimś filmiku na Facebooku i pewnego dnia postanowiłam spróbować. To raczej nie jest sposób do wykorzystania przy ludziach, no chyba że masz gdzieś komentarze innych. Sprawdza się przy błahych kłótniach i szybko rozładowuje napięcie. Nie próbuj, kiedy dziecko jest zmęczone, rozdrażnione albo zdążyło się już na dobre rozkręcić. W skrócie chodzi o to, żeby zacząć je naśladować. Ono krzyczy: „Chcę czekoladę! Teraz chcę czekoladę! Masz mi kupić czekoladę, słyszysz?!!!”, na co ty zaczynasz w podobnym tonie: „A ja chcę sukienkę! Teraz chcę nową sukienkę! Kupisz mi sukienkę???”. Kostek zawsze na to wybucha śmiechem :). Jeszcze coś tam próbuje powiedzieć, ale że jestem nad wyraz uparta i naprawdę chcę nową sukienkę, to szybko dochodzi do wniosku, że nie ma sensu wykłócać się z kimś tak niepoważnym i niedojrzałym jak ja. Plus jest taki, że całą „awanturę” kończycie w naprawdę dobrych humorach, zanim w ogóle się zacznie. Po takiej scenie mój trzylatek rozumie, że krzyk nie jest żadnym rozwiązaniem, i że lepiej porozmawiać. Bo w tym wszystkim wcale nie chodzi o to, żeby nasze dzieci były grzeczne, ciche i spokojne. Żeby przestały walczyć o swoje i więcej się nie upierały. Nie, upór to całkiem fajna cecha charakteru :). Więc niech mówią! Co czują, czego chcą… Ale z poszanowaniem granic innych. (11 956 odwiedzin wpisu)
. 447 369 578 586 781 421 526 236
bunt trzylatka dorota zawadzka