Gdy spotyka się z tobą, nigdy nie przyprowadza innej kobiety; Czasem może się wydawać, że w jego życiu nie ma nikogo innego poza tobą, bo nie opowiada o innych kobietach, chyba że sama go o to zapytasz. Nawet jeśli powie ci o innej, zawsze będzie podkreślał, że to tylko znajoma, która nie jest nikim ważnym w jego życiu.
CYTAT(Anonymous)„nie sztuka urodzic dziecko, sztuka je wychować” Wydaje mi siÄ™, ĹĽe Twoje pragnienia dotyczÄ… tylko chwili obecnej, dzisiaj, jutro, za kilka dni. Chcesz być w ciÄ…zy, urodzić dziecko i co dalej ? PomyslaĹ‚as choc przez chwilÄ™, ĹĽe dzieckiem trzeba siÄ™ bÄ™dzie zajÄ…c a to oznacza, ĹĽe dla juĹĽ obecnej cĂłreczki bÄ™dziesz miaĹ‚a duzo mniej czasu ? ĹĽe nie bÄ™dziesz sobie mogĹ‚a pozwolic na wiele rzeczy, bo kolejny czĹ‚onek rodziny znacznie obniĹĽa standard ĹĽycia ? MoĹĽe TwĂłj mÄ…ĹĽ wĹ‚aĹ›nie tak uwaĹĽa ! moĹĽe boi siÄ™ utraty pracy i mysli, ĹĽe nie stać go bÄ™dzie na zaspokojenie rodzinie podstawowych potrzeb ? W obecnych, trudnych czasach jedno dziecko jest luksusem a co dopiero dwoje czy troje. JeĹ›li masz ta wielkie potrzeby bycia matkÄ… dla wiecej niĹĽ jednego dziecka idz do szpitala, tam sa oddziaĹ‚y dzieci porzuconych, takich co czekajÄ… na adopcje. IdĹş, pomĂłz pielÄ™gniarkom, kup pieluszki i inne potrzebne rzeczy bo szpitale sÄ… biedne. Zobacz jak wyglada nieszczęśliwe dziecko i pomysl, czy zawsze bÄ™dziesz mogĹ‚a swojemu dziecku zapewnic szczęście. Pewnie inni mnie zlinczuja, ale kiedy ogladam te istostki myslÄ™ o rodzinach, ktĂłre chciaĹ‚y wiÄ™cej, wiÄ™cej bez myslenia o konsekwencjach. Czasy siÄ™ zmieniajÄ… i wcale nie na lepsze. MoĹĽe warto spojrzec w przyszĹ‚ość. Zobaczyc czy to co chcesz w tej chwili najbardziej na swiecie nie stanie siÄ™ Twoim przeklenstwem. Ciesz siÄ™ tym co masz, bo inni nawet tego nie maja. I nie zwalaj wszystkiego na meza, bo on ma racje. Dziecko to nie zabawka, ktĂłra wyrzucisz w kat jak Ci siÄ™ znudzi. Albo jak urodzi siÄ™ chore ! Co wtedy zrobisz ? MATKO JESTEM W SZOKU !!!! Jestem mamÄ… dwĂłjki dzieci. Bardzo pragnęłam drugiego dziecka, pĹ‚akaĹ‚am dosĹ‚ownie na widok maluszkĂłw, nie mogĹ‚am sie opanować, to byĹ‚o silniejsze odemnie. Wiem, ĹĽe niektĂłre kobiety nie odczuwaja tego w ten sposĂłb, ale ja tak wĹ‚asnie czuĹ‚am. Nie zgadzam siÄ™ z opiniÄ…, ĹĽe nastÄ™pny czĹ‚onek rodziny znacznie obniĹĽa standart ĹĽycia ! Nie jestesmy bogaci, sÄ… czasami sytuacje , ĹĽe jest ciężko, ale nigdy, przenigdy nie ĹĽaĹ‚owaĹ‚am, ĹĽe jest na Ĺ›wiecie Weroniczka ! Czy to, ĹĽe kupisz dziecku kurtkÄ™ za 50 zĹ‚ a nie za 150 ma jakiekolwiek znaczenie w tym wszystkim ????? Najbardziej chyba liczy sie miĹ‚ość. Wiem, wiem co napiszesz, ĹĽe miĹ‚oĹ›ciÄ… nie wykarmisz dzieci....wiesz, gotujÄ…c 5 ziemniakĂłw, nie zbiedniejesz za bardzo kiedy wrzucisz do garnka jeszcze jeden ziemniak. KarmiÄ…c piersiÄ… dziecko przez pierwsze pół roku nie masz praktycznie ĹĽadnych wydatkĂłw zwiÄ…zanych z tym dzieckiem, a tym bardziej, ĹĽe praktycznie kaĹĽdy przechowuje jakieĹ› ubranka po sarszakach. Jak Mozesz GoĹ›ciu Drogi pisać: "A jak urodzi siÄ™ chore " !!!!!!!!! PrzecieĹĽ to zupeĹ‚nie bez sensu. O wszystkim moĹĽna powiedziec dokĹ‚adnie w ten sam sposĂłb. Po co bierzesz Ĺ›lib....a jak siÄ™ rozwiedziesz ? Po co robisz prawojazdy....a jak rozbijesz samochĂłd? Po co siÄ™ myjesz....jutro znowu bÄ™dziesz brudny....to siÄ™ zupeĹ‚nie nie trzyma kupy !!!! Bardzo chciaĹ‚am drugiego dziecka, czuĹ‚am wielka, ogromnÄ… potrzebÄ™ gdzieĹ› w Ĺ›rodku w sobie, wiedziaĹ‚am dosĹ‚ownie podĹ›wiadomie, ĹĽe muszÄ™ urodzić jeszcze jedno dziecko. Doskonale CiÄ™ rozumiem "niemamjuĹĽsiĹ‚y", wiem dokĹ‚adnie co czujesz. MĂłj mÄ…ĹĽ tez byĹ‚ przeciwny, nie chciaĹ‚ sĹ‚yszeć o drugim dziecku, baĹ‚ sie o przyszĹ‚ość, baĹ‚ sie o odpowiedzialnośż. Bardzo dĹ‚ugo z nim rozmawiaĹ‚am, tĹ‚umaczyĹ‚am Mu co czujÄ™, jak ja widzÄ™ całą tÄ… sytuacjÄ™. Kiedy pierwszy raz udaĹ‚o jmi siÄ™ zajść w ciÄ…ĹĽÄ™ poroniĹ‚am w 13 tyg. mÄ…ĹĽ pĹ‚akaĹ‚ razem ze mna...przeĹ‚amaĹ‚ sie, zrozumiaĹ‚, ĹĽe dzieci to SZCZĘŚCIE, dzieci to MIŁOŚĆ, RADOŚĆ, dzieci to najwspanialsze istotki naĹ›wiecie, bez dzieci ĹĽycie traci sens. Kiedy urodziĹ‚a siÄ™ Weronika wszystko siÄ™ zmieniĹ‚o ! ZmieniĹ‚ sie stosunek męża do mnie, nasza milość dojĹĽaĹ‚a, zmieniĹ‚ siÄ™ bardzo nasz starszy syn. Weronika wniosĹ‚a w nasze ĹĽycie sĹ‚oĹ„ce i radość. Powoli zaczynaliĹ›my zatracać siÄ™ w biegu, zapominać o podstawowych wartoĹ›ciach, liczyliĹ›my tylko czas i pieniadze, Weronika pokazaĹ‚a nam co tak naprawdÄ™ w ĹĽyciu ma sens. Nie mĂłwmy juĹĽ tutaj o rodzinach patologicznych, gdzie alkohol jest na pierwszym planie i piÄ…tka dzieciakĂłw biega samopas po podwĂłrku i wychowuje je ulica, mĂłwiÄ™ o normalnych , zdrowych rodzinach. Moim zdaniem kaĹĽde dziecko powinno mieć rodzeĹ„stwo. Dominik nauczyĹ‚ siÄ™ samodzielnoĹ›ci, odpowiedzialnoĹ›ci za mĹ‚odszÄ… siostrÄ™, nauczyĹ‚ sie kochać kogoĹ› innego niĹĽ tylko mama i tata, nauczyĹ‚ siÄ™ szanować cudzÄ… przestrzeĹ„, wie, ĹĽe kiedy Weronika zasypia trzeba być cicho, caĹ‚uje jÄ…, przytula i czasami kiedy nikt nie widzi mĂłwi jej na ucho "Kocham CiÄ™ Werka".....to strasznie waĹĽne w ĹĽyciu kaĹĽdego czĹ‚owieka, bardzo waĹĽne. Trzeba walczyć o dziecko, kiedy mÄ…ĹĽ nie chce, trzeba z nim rozmawiać, pokazywać Mu,jak bardzo nam na tym zaleĹĽy, nie zaprzepaszczać szansy. MĂłj mÄ…ĹĽ jest teraz najbardziej dumnym facetem pod sĹ‚oĹ„cem, wszystkim dookoĹ‚a opowiada jaka to ta jego Werka jest i ĹĽe ma dwĂłjkÄ™ dzieci...nie wyobraĹĽasz sobie z jakÄ… dumÄ… wypowiada te sĹ‚owa ! Dla takich chwil warto ĹĽyć ! Walcz dziewczyno, rozmawiaj. Nie sĹ‚uchaj ludzi ktĂłrzy mĂłwiÄ…, ĹĽe dziecko to tylko wielki obowiÄ…zek, zwiÄ…zanie rÄ…k, wydatki.... Dziecko to niepowtaĹĽalne szczęście, to skarb....nie kaĹĽdy posuiada takie szczÄ™scie !!!!!! Ĺ»yczÄ™ powodzenia KR.
\n \n\n\n\n\n \ngdy maz ma cie za nic
Czy wy nas macie za idiotów Lyrics. [Intro] Czy to jest tak, że mądrzy rządzą głupimi. Czy tylko głupi rządzą tak samo głupimi? [Zwrotka 1] Ta ustawa jest niedobra, bo nie ma w niej mowy Więcej wierszy na temat: Miłość « poprzedni następny » Włosy tęskne Twojego dotyku, nie warte nic gdy Cię nie ma w pobliżu. Skóra tęskna Twego zapachu, Życie pozbawione smaku, Gdy Cię nie ma... Nie ma sensu nic, Tylko z Tobą żyć. Czuję się jak widz, I nie znaczę nic, Gdy Cię nie ma... Napisany: 2011-12-31 Dodano: 2012-01-09 15:59:58 Ten wiersz przeczytano 413 razy Oddanych głosów: 4 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Reagować czy ignorować ? Większość amerykańskich poradników poucza, że mając wysokie poczucie własnej wartości żadna z nas nie powinna czuć się niekomfortowo z faktem, że nasz mąż lub partner popatrzy na inne kobiety, szczególnie w internecie. Przecież wszyscy wiemy, że to tylko chwilowa, wirtualna odskocznia i bardziej Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-09-02 23:11:27 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Temat: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Ostatnio czesto sie klocimy, prosze Was o rade , nie wiem juz co robic. a mianowicie maz o wszystko mnie obwinia, gdy sie poklocimy - (wyglada to tak , ze ja mowie spokojnie jesli o cos chce mu zwrocic uwage on tego nie nawidzi, staram sie zachowac spokoj i rozmawiam z nim nadal spokojnie, on sie denerwuje , krzyczy wtedy wyprowadza mnie juz z rownowagii i pozniej zawsze mowi ze to byla MOJA WINA. jest chory - to moja wina, nic nie jadl - to moja wina. moje sprawy i plany dla niego powod do smiechu, moje lzy - obojetnosc. jednak gdy tylko dla niego jest cos nie tak , to moja wina...mam wiem zupelnie co robic...kocham go , ale zaczal zachowywac sie jak male rozkapryszone dziecko...czyz nie? a moze TO MOJA WINA? 2 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-02 23:15:17 Ostatnio edytowany przez Mądra Kobieta (2010-09-02 23:16:40) Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?jest jedna odpowiedz byc moze on jest ciebie nie warty, ale poza tym widac ze jestes dla niego za dobra, on zrozumial ze moze na tobie tzn "jedździc" a ty i tak nic mu nie zrobisz nie postawisz mu sie itp, badz wobec niego obojetna "oko za oko" nigdy sie nie staraj o faceta bo facet jest od tego aby sie o nas kobiety starac, pamietaj jak sie bedziesz o niego starac i zadowalac go zawsze dostaniesz po 4 literach, tylko kobieta wyrachowana, zołza i taka ktora nie da sobą pomiatac osiaga pelny sukces w malzenstwie, wiec radze ci badz nią 3 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-02 23:18:47 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Marze by dac mu popalic uwierz mi ...! jestem za dobra, tez tak mi sie wydawalo, chcialabym sie na kilka dni wyprowadzic, nie wiem, zeby go zabolalo, zeby przemyslal, moze jestem okropna moze bylby to blad bo no i po co? ale musze cos zrobic, cos zmienic i cos musi dac temu poczatek... 4 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-02 23:22:40 Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?badz obojetna na jego krzyki wrzaski, jego bol i na to ze chodzi glodny, zajmuj sie sobą, idz z kolezankami na kawe piwo, obojetnie z kim i gdzie, wychodz z domu, a on niech siedzi i "lemęci" moze wtedy doceni kogo stracil, zapamietaj sobie faceci głownie cenią zołzy a te dobre starające sie kobietki o ognisko domowe zawsze poniewierają, zrob cos dla siebie gwarantowane efekty 5 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-02 23:31:51 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?tak pewnie powinnam zrobic...on zawsze czuje sie strasznie pokrzywdzony...mowi , ze wszystko jest moja wina, na ogol jak ja mowie biale on czarne, tak jakby sie nagle (niedawno) uderzyl gdzies mocno w glowe i cos mu odbija. dlaczego na wszystko ma swoja zupelnie odwrotna kontre..dam przyklad. wczoraj wysprzatalam caly dam ze wzgledu na to, ze on wiecej pracuje w tym tyg, postanowilam porzadki zrobic sama, gdy wrocil w mgnieniu oka zrobil balagan, gdy mu zwrocilam uwage , okropnie sie oburzyl i spowodowal klotnie bo tak jatrzyl , ze tez nie wytrzymalam. dzien po klotni , wstal rano , wczesniej niz ja, siedzial sobie, nie obudzil mnie do pracy , musialam sie przez to spieszyc, wstalam i w pospiechu (bez slowa do siebie) zrobilam sniadanie, dla niego nie zrobilam , za to ze mnie nie obudzil (chcialam byc jedza) . to on bez slowa wyszedl i nie odwiozl mnie do pracy , mimo ze swoja ma w tym samym kierunku. wsciekla napisalam mu smsa ze jest swinia ( mam pol godziny drogi na nogach do pracy) wieczorem po calym dniu milcznia, wyrzucialm z sypialni jego poduszki , niech sobie spi na sofie!! wpadl z awantura... 6 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-02 23:33:22 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Czasem radze innym kobietom a we wlasnym malzenstwie nie wiem co zrobic, normalnie zgupialam, co robie zle?? 7 Odpowiedź przez gadula 2010-09-03 09:06:21 gadula Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-02 Posty: 75 Wiek: 21 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?może wystarczy jak będziesz z nim rozmawiała :*)to pomaga ...albo jakaś wizyta u psychologa ???? 8 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-03 09:29:51 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?kto to jak to , ale wiem ze rozmowa jest podstawa zwiazku. nie dziala. 9 Odpowiedź przez jagodaa.. 2010-09-03 10:56:42 jagodaa.. Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-15 Posty: 35 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie? Witam. Podobno sytuacja jest u mnie w domu, tyle ze nie ja się z tym męczę a moja mama. Ojciec jest nieznośny, tak samo za wszystko obwinia mamę. Nachlał się jak świnia, spadł ze schodów i siatkówka w oku mu się odkleiła i cała winę złożył na mamę, bo jej nie było w domu, tylko w szkole i to akurat jej wina bo jakby była to by nie pozwoliła mu tyle pić. Czy to jest normlane? ;/ coś mu nie wyjdzie, to oczywiście wina mamy i tak ciągle. Mam go dość, słuchać już nie moogę tego, rzygać mi się chce jak go widze, słyszę itd. I on myśli, ze jest najmądrzejszy. Każdego poucza, ma ciągłe pretensje, a siebie samego nie widzi. I oczywiści wszystkim wszysko nakazuje, bo mówi ze to jego dom i bedzie jak on chce!. chociaż ten dom jest tak samo mamy jak i jego, wspólnie go stawiali. i co tu robic jak ma się takiego Kata w domu?? ;( " A kto powiedział, że ma być lekko?! (...) Musisz przyjąć życie takie właśnie, jak przychodzi, po kolei wszystko- dobre i złe. Nieważne, czy boli. Nie o to chodzi. Chodzi o istote sprawy(...) O miłość " 10 Odpowiedź przez syla135 2010-09-03 11:30:59 syla135 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-19 Posty: 1,974 Wiek: 26 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?a moze powiedz mu dlaczego wciaz o wszytsko obwiniasz ze jesli podniesie na siebie glos to ty bedziesz wychodzic z domu zeby sie uspokoil i ze ma patrzec an siebie a nie wiecznie obwiniac siebie, ze ciagle slyszysz ze to ty jestes winna (licz na gloos ile razy to powie np w ciagu tygodnia)ja tak meza nauczylam podnosic glosu jak w ciagu jednego dnia naliczylam 15razy sam sie co do wyprowadzenia sie na jakis czas, mysle ze to neizly pomysl jesli rozmowa nci nie da, czas na przemyslenie a po powroci epowiedz ze bedziesz chciala porozmawiac ze moze wtedy bedzie mial cos do powiedzenia 11 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-03 11:58:23 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?On nie widzi siebie. nawet jesli ewidentnie on pierwszy podniosl glos i tak powie , ze to ja to zrobilam, albo , ze to byla moja mam juz sily, jak pomysle, ile zlego jest MOJA WINA. zaczynam w to wierzyc... 12 Odpowiedź przez syla135 2010-09-03 12:08:33 syla135 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-19 Posty: 1,974 Wiek: 26 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?tak jak ktos tu napisal, wyczul ciebie i "jezdzi" po tobie. przerwij to bo to sie nie chyba jakos drastycznie nim potrzasnac, np nie rob nic w domu a jak spytaj czemu to powiedz zeby nie bylo cokolwiek twoja wina-to tylko przyklada moze tak bylo zawsze? moze on taki jest, ja juz widze ze z charakterem sie niw ygra, taka natura ksiazke "kobiety ktore kochaja za bardzo i wciaz wierza ze on sie zmieni"-sam tytul juz pasuje do twojej sytulacji. mi ta ksiazka pozwolila wyjsc z toksycznego zwiazku. 13 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-03 13:53:54 Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Autorko opamietaj sie ze tak powiem najwyzszy czas! ja myslalam ze ty nie pracujesz,a jednak, nie dosc ze pracujesz to jeszcze po pracy sprzątałas caly dom i szykowalas mu przed pracą sniadanie, o zlituj sie! po prostu robilas za "darmową slużącą" jesli ty pracujesz nei powinnas mu robic sniadan i wogole po pracy cokolwiek robic w domu, powinnas odpoczywac, ja nie pracuje zajmuje sie domem, ale gdybym pracowala nigdy bym nie kiwnela palcem w domu no chyba zeby maz byl bardzo obłożnie chory,ta twoja dobroc teraz owocuje niestety negatywnie przyzwyczailas go do dobrego to teraz masz za swoje, po co mu robilas te sniadanaka, harowalas po pracy w domu i co teraz z tego masz-nic, ja bym sie na takie warunki nie zgodzila ze po pracy musze jeszcze cos w domu zrobic, no ale neistety niektore kobiety sa za dobre i na pare etatow lubią pracowac wzamian niewiele dostając, takie zycie dobrych kobiet... 14 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-03 13:58:02 Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Autorko byl czas gdy jarowniez pracowalam ale nigdy nie zrobilam swojemu mezowi sniadania przed praca czy obidu po pracy, z jakiej racji ja zmeczona po pracy mam stac w garach albo sprzatac dom, maz robil sniadania i obiady tez a jak mu sie nie chcialo bo byl zbyt zmecozny to szlismy i na miescie cos zjedlismy, moze jestem wyrachowana i umiem walczyc o swoje ale jakos maz mnie o niebo lepiej szanuje od ciebie i jestem zołzą- czyż to nie dziwne??? zbyt przyzwyczailas meza do dobrego oducz jego tej dobroci, wez przyklad ze mnie:) chcociaz teraz moze byc to trudne oduczyc go ale sprobuj 15 Odpowiedź przez women 2010-09-03 23:32:44 women Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-19 Posty: 373 Wiek: 26 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie? Mądra Kobieta napisał/a:Autorko byl czas gdy jarowniez pracowalam ale nigdy nie zrobilam swojemu mezowi sniadania przed praca czy obidu po pracy, z jakiej racji ja zmeczona po pracy mam stac w garach albo sprzatac dom, maz robil sniadania i obiady tez a jak mu sie nie chcialo bo byl zbyt zmecozny to szlismy i na miescie cos zjedlismy, moze jestem wyrachowana i umiem walczyc o swoje ale jakos maz mnie o niebo lepiej szanuje od ciebie i jestem zołzą- czyż to nie dziwne??? zbyt przyzwyczailas meza do dobrego oducz jego tej dobroci, wez przyklad ze mnie:) chcociaz teraz moze byc to trudne oduczyc go ale sprobujCzy Ty aby nie przesadzasz? Wiesz co to są kompromisy? dziś ja robię obiad jutro ty, A z tego co widzę to biedny mąż Ci usługuje. Zmień trochę stosunek to małżeństwa. W ogóle czytając Twoje inne posty...... Tak jak napisałaś jesteś zołza (bez urazy)Niestety nie zmienimy mężczyzn, oni mają swój rozum i nic ich nie przekona. Trudno Ci będzie zawalczyć o swoje, ale wiem jedno nerwami nic się nie osiągnie, musisz na spokojnie. Może faktycznie wyprowadź się na jakiś czas. A jak mąż nie docenia że sprzątasz po nim, to nie sprzątaj. Podam przykład: Kobieta narzekała że w domu leży pełno butelek od piwa po mężu, w końcu się wkurzyła i zaczęła je wszystkie kłaść mu do łóżka pod poduszkę, ale się dziwił gdy kładł się do łóżka, trwało to jakiś czas aż się nauczył sprzątać po sobie. Więc i Ty zacznij mu jego brudy wkładać pod poduszkę i nie zwracaj uwagi na nerwy, bądź obojętna. Nie krzywdź, a nie będziesz krzywdzony..Szanuj innych, jak siebie samego... 16 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-04 19:53:16 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Szkoda, ze mowisz ,ze nie da sie tego zmienic. jak narazie jest beznadziejnie...rano bardzo sie poklocilismy, maz urzyl w stosunku do mnie sily teraz gdy wrocil nawet nie przeprosil stwierdzil , ze to moja wina i ze ja powinnam przeprosic, ze przeze mnie sie poklocilismy , bo ja mu zabralam klucz do samochodu. powiedzil jak mu nie oddam to wpadnie w furie. i wpadl - czyli rozwalal rzeczy w mieszkaniu, darl sie, mowil ze chce rozwodu , ze mnie zabije...po prostu rozpacz. nie wierzylam w to co widze, jaki stal sie nerwowy i porywczy...szok. bardzo duzo pracuje moze dlatego ale i tak nie wybacze mu tych slow. tylko dlaczego on niczemu nie czuje sie winny. teraz jest milczenie. jakby sie tak wyprowadzil byloby to najlepsze rozwiazanie. moze ja powinnam. on potrzebuje takiego konkretnego kopniaka. tak jak mowilyscie bylam dla niego za dobra...teraz mi potrafi powiedziec , ze ja sobie leze po pracy a nie ma obiadu. jest juz prawie zdolny do wszystkiego. ze tez czlowiek potrafi sie tak zmienic... 17 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-04 20:07:41 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Denerwuje mnie jego cwaniakowanie jak sobie chodzi po domu jak lord, ale wszystko co ja mu powiem ,to jest dla Niego nieprawda. mimo, ze jest TO OCZYWISTE dla mnie. przyszedl i lezy i nic bym do tego nie miala, ale dlaczego jak ja leze, albo gdzies pojde, albo cos kupie to mi wypominia a On moze wszystko i sadzi ze to ja mu wszystkiego zabraniam i ze jest to samo w druga strone. totalnie nieporuzumienie, nie dogadanie, totalnie obcymi ludzmi sie dla sieie stajemy. rozmowa nic nie daje, ma wszystko gdzies. najleiej zebym do niego poszla powiedziala ze wszystko wybaczam ze to byla moja wina i wtedy by moze sie odzywal ale i tak by cwaniakowal. boze , czmu mnie tak zkaralo...chcialam byc dobra zona a stalam sie dla niego czyms do pomiatania wyzywania sie i jako zlo konieczne wogole z nim mieszkam. jak bym powiedziala wyprowadzam sie to by powiedzial to sie wyprowadzaj... troche by mi to skomplikowalo zycie ale chyba musze tak w koncu zrobic, bo juz tego nie wytrzymam. jeszcze niedawno tak nie bylo, nie moge sobie przypomniec i uzmyslowic kiedy byl moment , ze tak wszystko sie zmienilo, a moze to byl po prostu taki dluzszy okres. nie wiem... 18 Odpowiedź przez women 2010-09-04 21:36:49 women Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-19 Posty: 373 Wiek: 26 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie? Nie zazdroszczę Tobie, ja z moim ex miałam podobnie, w kłótniach bywał porywczy, wybuchowy i nie raz podniósł na mnie rękę. Groził rozwodem no i od dwóch lat już nie jesteśmy razem, sam tego chciał. Na Twoim miejscu bym porozmawiała na spokojnie, może przy jakiejś miłej kolacji, kilka razy spróbować. Jak to nic nie da to kopnij go w d....., może się obudzi. Nie krzywdź, a nie będziesz krzywdzony..Szanuj innych, jak siebie samego... 19 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-05 01:32:43 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Gdybym miała kogos bliskiego w poblizu spakowalabym kilka rzeczy i po prostu wyprowadzila sie...a tak meczy mnie cala sytuacja. rozmowy nie pomagaja. podchodze do niego i mowie spokojnie, chcac zgody, porozumienia, sojuszu a On odbiera to jako atak. juz przestaje mi zalezec, zeby cokolwiek zmieniac bo zaczynam czuc sie bezsilna. niech sie dzieje co chce, tylko ja nie chce z Nim w tym czasie mieszkac. mam nadzieje ze jak zostanie sam to sie obudzi a jak nie to trudno. kazda kobieta zasluguje na szacunek i dobre traktowanie, kazdy czlowiek z reszta zasluguje na milosc. ja to wiem, chce dac nam szanse , bo myslalam kiedys ze to Ten, ten ktos , ta polowka jablka...a teraz czuje sie oszukana...rozczarowana.. 20 Odpowiedź przez wild_flower 2010-09-05 03:26:22 Ostatnio edytowany przez Wika (2010-09-05 03:28:16) wild_flower Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-05 Posty: 584 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie? Chwile, w których rani nas osoba, którą kochamy, zawsze będą należeć do najbardziej trudnych momentów w życiu. Uczucia i emocje, które się wówczas pojawiają są szczególnie trudne: żal, smutek, poczucie bycia skrzywdzonym. Czasem nie potrafimy zrozumieć, dlaczego osoba, która zapewniała nas o swoim uczuciu, tak po prostu sprawiła nam ból. Często nam samym trudno uświadomić sobie, czego tak naprawdę chcemy. Zawodzi komunikacja. Nawet jeśli mówimy o swoich potrzebach, to robimy to w różnym stylu: Panie, nastawione na relacje, Panowie na wymianę informacji. Wiele osób twierdzi, że ich uczucia w stosunku do kogoś, kto ich skrzywdził, są tak silne, iż wybaczenie staje się niemożliwe, pomimo chęci uwolnienia się od negatywnych emocji. Tak naprawdę wybaczenie to pewien proces. Jedni osiągają szybko życiową równowagę, zaś dla innych jest to dłuższa droga. żonka:)- Jeżeli Twój partner mówi otwarcie, że żałuje tego, co zrobił lub cierpi z powodu wyrządzonej Ci krzywdy, wtedy być może warto po wspólnych rozmowach, rozpatrzyć kontynuację związku. Jeżeli natomiast bliska Ci osoba zdaje się nie dostrzegać bólu, który Ci zadała, wówczas dla własnego dobra warto zastanowić się, czy trwanie nadal w relacji jest tym, czego pragniesz dla siebie. Miłość czy przywiązanie mogą sprawić, że taka decyzja stanie się niezwykle trudna. Pomyśl jednak, że po przebyciu bólu być może czeka gdzieś na Ciebie nowe szczęście. 21 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-06 16:24:15 Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Autorko jak wyglada teraz sytuacja z mezem? czy wzielas sobie moge uwagi do serca i stosujesz je? 22 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-07 08:55:43 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie? Powiem tak , nie sprzatam po pracy, odpoczywam tak samo jak On, wczoraj zrobil sniadanie, przedwczoraj obiad. pranie wisi piaty dzien, poczekam , az w sobote On bedzie mial wolne, ja pracuje, zobaczymy czy sciagnie i pouklada. ogolnie to jak tak sie rozgladne to chyba wczoraj troche ogarnal mieszkanie. dzis ja mam wolne a On jest w pracy, ale jestem u mowiona z kolezanka na 13, wiec nie zamierzam ani sprzatac , ani gotowac obiadu, bo dzis jest moj jedyny dzien wolny, wiec nie bede sie zarzynac zeby wszystko bylo zrobione. chce odpoczac, On musi to z tym problelem zaczne sobie moze radzic, jak widac, szczerze licze na to , ze w sobote jak On bedzie mial wolne a ja bede pracowac, to On posprzata (zrobi wieksze tygodniowe porzadki) zobaczymy!Maz czesto jest tak zmeczony praca, ze jak chce o czyms porozmawiac to odrazu sie denerwuje, twierdzi, ze za duzo sie czepiam, ze mam pretensje. ja nie wiem chcialaby byc beztrtoski jak dziecko, ja chce mu tylko o czyms powiedziec, On w sekunde juz twierdzi ze to czepianie , pretemsje, twierdzi , ze chce sie poklocic, nie umiem nawet na spokojnie go przekonac , ze to nie moj cel. 23 Odpowiedź przez Mądra Kobieta 2010-09-07 18:39:30 Mądra Kobieta Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2008-09-29 Posty: 30 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?No widze ze moja szkola sie oplacala;) i badz taka zawsze a wtedy twoj facet bedzie cie cenil:) pewnie ze spotkaj sie z kolezanką jak masz dzien wolny a nie tak ajk wczesniej robilas poswiecalas zapewne go bowiazkom domowym nic z tego nie mając tylko pewnie obolale mięsnie i glowa, co do ejdzenia to zawsze mozesz ugotowac na obiad zupe na 2 lub 3 dni, zaden problem aby męzunio sobie odgrzal, ja tak robie do dzis:)z twojej wypowiedzi wynika ze twoj amz jest nerwowy, widocznie z domu rodzinne nie wyniosl odpowiedniej kultury w stosunku do kobiet, wiec jesli rodzice go nie nauczyli Ty go musisz nauczyc, jesli bedzie wobec ciebie sie denerwowal olewaj go i idz wlasną scieżka tzn rob tylko wokol siebie i zajmuj sie tylko sobą dopoki nie rpzejrzy na oczy, kobiety nauczcie sie byc egositkami jak wiekszosc facetow:) 24 Odpowiedź przez żonka:) 2010-09-11 12:10:19 żonka:) Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-07 Posty: 73 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Wczoraj w koncu pogodzilismy sie, porozmawialismy. dzisiaj mamy razem wolne, maz poszedl teraz z kolega na silownie. ja w tym czasie nie zamierzam sprzatac, robic sniadania. odpoczne , poczekam az wroci, robie to co chce ,cos milego dla mnie. jak wroci zrobimy razem sniadanie. musze sie jeszcze wiele nauczyc...nie chce byc kura domowa, chce zeby maz czasem robił to co ja. sprzatal , robil pranie. zobaczymy co bedzie, bede pisac na biezaco, w miedzyczasie jak macie jeszcze jakies rady to beda mile widziane. czuje , ze ta klotnia i po niej rozmowa byla oczyszczajaca a teraz zaczniemy na nowo. 25 Odpowiedź przez Lena Lena 2010-09-18 15:25:12 Lena Lena Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zawód: nieznany Zarejestrowany: 2010-05-08 Posty: 52 Wiek: 55 Odp: Dlaczego mąż o wszystko obwinia mnie?Witam wszystkich. Też się odniosę do listu żonki. Oczywiscie popieram tu prawie wszystkie podpowiedzi i rady co masz zrobić. Ja jak wychodzilam za mąż to tesciowa powiedziala mi takie słowa. Wiesz- on nie jada dużo ale często . Do pracy trzeba rano go budzić. Kanapki do pracy musisz mu przygotować . Lubi miec zawsze wszystko wyprane i wyprasowane .Do sprzątania ,gotowania i robienia zakupów to on się nie nadaje . Szczera teściowa -tylko nie powiedziała mi jednego . Że pępowiny jeszcze nie zdążyła odciąć , że wychowała takiego mamin- synka . Jak się dowiedzialam dpoiero po slubie to pozwalała synusiowi na picie alkocholu. Wszystko co ja robilam w domu to zawsze bylo zle. Nigdy nie byl zadowolony a sam nie zrobił nic . Ja nawet sama malowalam mieszkanie to powiedzial ,że jak głupia baba nie ma co robić to zawsze cos sobie wymysli. Przyznaje, roblam mu te kanapki ,pralam ,sprzątałam ,postawialam mu pod nos obiadki. A on nie mial nic do roboty więc coraz częsciej zaczął zagladac do kieliszka. I od tej pory nasze małżenstwo zaczęło sie pomalu staczać. Teściowa powiedziała , że to moja wina bo wszystko robie zle. Mamin synek mial poparcie w mamusi .Może i twoj też jeszcze pępowiny nie odciął ,bo wszystko robisz zle . Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Gdy ostatnio wyjeżdżał, pytał, czy ma dać znać, jak dojedzie. Powiedziałam, że nie potrzeba. Nie dzwonię do niego, nie chcę, żeby on dzwonił. Mieszkamy w domu moich rodziców, ale on za nic nie płaci. Ostatnio kupił mi sukienkę i powiedział, że jak mi nie pasuje, to żebym oddała i za wodę zapłaciła. Ja nie chcę sukienek.

FORUM PORTALU warto rozmawiać... Moj maz wraca z terapii, co dalej???? Autor Wiadomość Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Nie 27 Mar, 2011 21:44 Moj maz wraca z terapii, co dalej???? Witam. Jestem Alicja, mam 34 lata i jestem wspoluzalezniona. Moj maz za 3 tygodnie wraca z terapii zamknietej, a ja zaczynam panikowac... Ale po kolei. Znamy sie z moim mezem 8 lat. Zawsze niepokoil mnie jegostosunek do uzywek. Niby nie pil duzo ani czesto, ale nie jest dla mnie normalne gdy dorosly czlowiek juz od srody cieszy sie , ze w sobote wypije. Dwa lata temu, nasze malzenstwo nagle strasznie sie pogorszylo. Nie bylo klotni ani awantur. Mojemu mezowi przestalo po prostu na czym kolwiek zalezec. Lezec na kanapie i wszystko miec gdzies - to bylo jego zajecie. Gdy postanowilam odejsc przyznal mi sie do uzaleznienia. Nie byl to alkohol, ale leki opioidowe. Tu dodam, ze od tygodni siedze w internecie i czytam o wspoluzaleznieniu, probujac znalezc cos odpowiedniego dla mnie. To forum mnie zachwycilo i mysle ze rodzaj uzaleznienia nie ma tu znaczenia, ja moze nie obwachiwalam, tylko zagladalam w zrenice, a tak to te same problemy... No i postanowilam zostac z moim mezem i sprobowac. Na poczatku naszej drogi bylismy strasznie naiwni. Wiedzielismy, ze nie obejdzie sie bez terapii, NA, terapia ambulantna. Gdy pierwszy raz zlapalam go na braniu, powiedzialam o problemie jego rodzicom i moim, kupilam drugi kosz do lazienki, skonczylo sie pranie, prasowanie, obiadki do pracy. Myslelismy ze "jak kocha to przestanie", w naszym przypadku zadziala. Probowalam kontroli - co przynosilo odwrotny skutek i w koncu decyzja - terapia zamknieta, zmiana pracy (w pracy maz mial dostep do lekow). No i teraz wyglada to tak - maz od trzech miesiecy jest w osrodku zajmujacym sie uzaleznieniami (wszelkimi). Umowilismy sie, ze zrobimy sobie przerwe i zajmiemy sie soba- zapisalam dzieci na basen, zmienilam fryzure, kupilam kosmetyki, nowe ciuchy, wychodze, umawiam sie z ludzmi, odzylam. Od pewnego czasu dzwonimy do siebie. Moj maz jest hmm.. inny. Bardzo duzo pracuje nad soba, wyciaga z tej terapii co sie da. Nie wydaje mi sie ze sa to tylko slowa. Rzucil np. palenie - aby aktywnie walczyc z nalogiem i cala teorie przerzucac na praktyke. Juz teraz zlozyl papiery do urzedu zdrowia aby nie miec przerwy i od razu wpasc w terapie ambulantna, zlozyl wypowiedzenie w pracy. Wszystko wyglada dobrze. Ostatnio mial trzy dni urlopu i byl w domu. Nie umiem nie patrzyc mu w oczy, ciagle automatycznie sprawdzam mu zrenice, gdy wychodzi wyrzucic smieci mam ochote go obwachac (gdy nie mial lekow pil po kryjomu). Co robic? Moj maz twierdzi, ze najwazniejsza jest rozmowa, nie dusic w sobie zlych emocji i na biezaco rozmawiac. Boze, tylko po tych wspolnych dniach okazalo sie ze tych emocji jest we mnie wiecej niz myslalam. Boje sie ze go nimi przytlocze... Jak to przetrwac??? Przez rok szarpalam sie, zagubilam, wazny byl on i jego problemy, schudlam, postarzalam sie. Teraz odnalazlam na nowo chec do zycia, spokoj, cierpliwosc do dzieci. A on ma wrocic... Marzylam przez rok o trzezwym mezu, a jak ma wrocic boje sie. jerry przyjaciel forum Pomógł: 177 razyDołączył: 21 Maj 2008Posty: 9202 Wysłany: Pon 28 Mar, 2011 07:27 Hej Alka Zajęłaś się sobą, ale tak ... powierzchownie. Fryzura, kosmetyki i basen dla dzieci są dobre dla poprawienia sobie samopoczucia, ale nic nie robią z tym co tkwi w środku. Przypudrowałaś tylko problem i on teraz wyłazi na wierzch, a ty się boisz. Mają swoją terapię uzależnieni, mają też osoby im bliskie. Tam uczą się jak żyć bez strachu przed każdym dniem u boku uzaleznionego męża/żony. Pozdrawiam - Jerry Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Pon 28 Mar, 2011 09:49 No wlasnie terapia. Z tym niestety mam problem. Mieszkam w Niemczech i bariera jezykowa jest dla mnie przeszkoda. Owszem dogadam sie, ale nie wyobrazam sobie terapii ze slownikiem na kolanach. No nic, w sobote jade do meza na seminarium dla rodzin i tam wyprobuje swoje zdolnosci jezykowe... Moze jest lepiej niz mi sie wydaje? Kilka miesiecy temu nie wyobrazalam sobie, ze dam rade sama przez tak dlugi okres. Dalam. A na razie czytam, rozmawiam, szukam. Dlatego tez jestem tu na forum i na razie probuje korzystac z wiedzy innych "terapeutowanych". I mam nadzieje na troche wsparcia i na rozjasnienie metliku w glowie. Czy ktos moze polecic mi literature - bo na razie korzystam glownie z internetowej - ale to sa raczej broszury i artykuly, ktore te broszury cytuja... Pozdrawiam- Alka jobael[Usunięty] Wysłany: Wto 05 Kwi, 2011 22:05 Alka napisał/a: Nie byl to alkohol, ale leki opioidowe. Tu dodam, ze od tygodni siedze w internecie i czytam o wspoluzaleznieniu, probujac znalezc cos odpowiedniego dla mnie. To forum mnie zachwycilo i mysle ze rodzaj uzaleznienia nie ma tu znaczenia, ja moze nie obwachiwalam, tylko zagladalam w zrenice, a tak to te same problemy.. Każde uzależnienie, to takie same mechanizmy. Trudniej jest jednak gdy jest uzależnienie krzyżowe /leki i alkohol/, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Napisałaś, że mężowi bardzo zależy na odstawieniu wszelkich uzależnień i rzucił także palenie,, co moim zdaniem świadczy o jego determinacji. Alka napisał/a: Teraz odnalazlam na nowo chec do zycia, spokoj, cierpliwosc do dzieci. A on ma wrocic... Marzylam przez rok o trzezwym mezu, a jak ma wrocic boje sie. To normalne, że czujesz niepokój. Poukładałaś sobie życie po swojemu, a tu mąż wraca i przed Wami wielka niewiadoma. Jeśli jednak dałaś mężowi szanse przed leczeniem, to tym bardziej teraz, gdy być może trwale uporał się ze swoimi uzależnieniami. Jednak niebezpieczeństwo powrotu istnieje i myślę, że mąż nie zakończy swojego leczenia na tym, które kończy. Powinien iść dalej i wciąż się 'udoskonalać'. Na to potrzeba dużo czasu, żebyście oboje nauczyli się żyć po nowemu. Fatalnie składa się, że Ty nie możesz korzystać równolegle z pomocy fachowej, bo to o czym napisałaś wygląda na duże współuzależnienie. Mam jednak nadzieję, że sobie poradzicie. Pozdrawiam. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Śro 06 Kwi, 2011 10:49 Alka napisał/a: Czy ktos moze polecic mi literature - bo na razie korzystam glownie z internetowej na początek: "Małżeństwo na lodzie" "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie "Potęga podświadomości" J Murphy Ale tez dobre są książki: "Bunt ciała" "Kobiety, które kochają za bardzo" "Toksyczne namiętności" Dużo ciekawych arykułów pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Śro 06 Kwi, 2011 21:00 Dzieki za literature, na poczatek zamowilam "malzenstwo na lodzie". Jestem wlasnie po trzydniowym seminarium dla rodzin. Bylo to dla mnie niesamowite uczucie. Mialam ogromny stres zwiazany z bariera jezykowa- i zupelnie nie potrzebnie. Przez pierwsze 2 miesiace terapii meza, zrobilismy sobie przerwe. Ale od pewnego czasu duzo rozmawiamy i wlasciwie wydawalo mi sie, ze niczym sie nie zaskoczymy. Jednak mowienie bezposrednio do siebie przy innych, ktorzy moga podzielic sie swoimi spostrzezeniami - to co innego. I szczerosc. Koniec okresu ochronnego. Moj maz wykonal w klinice kawal roboty, widze jego chec zmiany i...ogromny strach przed odpowiedzialnoscia. Najwiecej przestraszylo go moje postanowienie o zaprzestaniu kontroli i szantazu (jeszcze raz i cie zostawie). Robilam to przez ostatni rok czesto, za czesto... jobael napisał/a: Fatalnie składa się, że Ty nie możesz korzystać równolegle z pomocy fachowej, bo to o czym napisałaś wygląda na duże współuzależnienie. No i po tym seminarium znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. To na poczatek. Jestem bardzo swiadoma swoich problemow, doskonale tez wiem co powinnam robic i jak sie zachowac w roznych sytuacjach - ale wiedziec - a robic to - to dwie rozne sprawy i do tego potrzebuje wsparcia. Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? jobael napisał/a: Jednak niebezpieczeństwo powrotu istnieje i myślę, że mąż nie zakończy swojego leczenia na tym, które kończy. Powinien iść dalej i wciąż się 'udoskonalać'. Maz wraca na terapie ambulantna, ktora mial przed stacjonarna - raz w tygodniu terapeuta i grupa, do tego wyjazdy, zajecia sobotnie - to ma zapewnione przez rok, co potem to jeszcze nie wiemy - czy NA, czy cos wiecej. Po tym seminarium jestem jakas spokojniejsza, i pewniejsza siebie. Pierwszy raz powiedzialam NIE kontroli i presji i terapeta zapowiedzial, ze przez dwa tygodnie beda to przerabiac. I zaczelam cieszyc sie na jego powrot... jobael[Usunięty] Wysłany: Czw 07 Kwi, 2011 20:05 Alka napisał/a: I zaczęłam cieszyc sie na jego powrót... Może zaskoczył i już będzie inne życie. Inne ale wcale nie łatwiejsze, bo trudna droga przed Wami. Powodzenia. Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Sob 09 Kwi, 2011 23:28 Alka napisał/a: znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. To na poczatek. Jestem bardzo swiadoma swoich problemow, doskonale tez wiem co powinnam robic i jak sie zachowac w roznych sytuacjach - ale wiedziec - a robic to - to dwie rozne sprawy i do tego potrzebuje wsparcia. Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? Cześć Alka, jak wypadło spotkanie w piątek? Co do tego, czy AA czy terapeuta, może spróbuj pochodzić i tu, i tam, a potem zdecydujesz, co daje ci jedno i drugie (lub oba na raz, jeśli dasz radę). Ja wybrałam tylko terapię, to było jak balsam dla zbolałej duszy i to nie tylko ze względu na alkoholizm męża, ale i z powodu starych ran z przeszłości. Terapia to trochę taka szkoła życia: uczymy się rozpoznawać, nazywać i wyrażać swoje uczucia, zaczynamy brać odpowiedzialność za to, co się z nami i wokół nas dzieje, doroślejemy... po prostu same pozytywy. Pozytywne zmiany z pewnością zaowocują też w zważ, że Twój mąż przechodzi przemianę. Przestanie mieć "zespół odstawienny", więc i Ty mogłabyć zmienić się w taki sposób, żeby "zespół abstynencji" nie był destrukcyjny dla związku, czyli żebyś swoimi zachowaniami nieświadomie nie podtrzymywała tego, co powinno się już skończyć. I jeszcze to, co napisałaś: wiedza to jedno, ale umieć tę wiedzę i co najważniejsze mieć odwagę ją zastosować, to już zupełnie inna para kaloszy! _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." Ostatnio zmieniony przez Ameise Sob 09 Kwi, 2011 23:35, w całości zmieniany 1 raz Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Pon 11 Kwi, 2011 21:25 Ameise napisał/a: jak wypadło spotkanie w piątek? Piatkowe spotkanie niestety nie wypalilo, bo moje dzieciaczki (3 i 6 lat), pochorowaly sie okropnie i nikt nie mial ochoty z nimi zostac (choroba zamienia je w male, marudzace diabelki, wiec sie nie dziwie... ). W ten piatek tez nie dam rady, bo ide na spotkanie mlodych mamus (naleze z moja corka do takiej grupy - raz w tygodniu spotykamy sie z dziecmi i mamy zajecia (i plotki ). I tym razem spotykamy sie wieczorem bez dzieci. Dla mnie to okazja do wyjscia ze skorupy, nawiazania znajomosci -czyli tez troche jak terapia. A za dwa tygodnie Wielki Piatek, i w Niemczech jest to dzien wolny - i tak niestety troche mi sie opoznia moja terapia. Ale dzialam. Nie siedze w miejscu i co krok sobie uswiadamiam ogrom mojego wspoluzaleznienia. Wczoraj powiedzialam mojemu mezowi : tylko nie zapomnij zadzwonic do pracy wziac urlop do konca miesiaca (od pierwszego zmienia prace) i odrazu wlaczyla mi sie czerwona lampka(kobito: on jest dorosly!!!). Nie jest latwo wykorzenic stare nawyki, ale przynajmniej natychmiast sie zorientowalam i poprosilam, aby mi zwracal uwage jak mu matkuje...Ale mam tez rozne dylematy. Mysle o sobie, staram sie stawiac moje potrzeby na pierwszym miejscu (gdy dzwoni maz opowiadam o tym co sie u nas wydarzylo a nie pytam jak jeszcze niedawno: jak sie czujesz ? Co u ciebie)... Ale czasem zadaje sobie pytanie gdzie konczy sie zdrowe dbanie o siebie i swoje potrzeby a zaczyna niezdrowy egoizm??? Moj maz wraca w piatek, a ja wychodze sobie do kolezanek. Jaki komunikat przekazuje? Czy: to dla mnie wazne, uszanuj to, czy moze: mam cie gdzies? Ten dylemat rodzi kolejny: zadaje sobie to pytanie bo: jestem kochajaca zona? czy dlatego, ze znowu gore bierze moje wspoluzaleznienie? I jestem w kropce. Isc czy nie isc? Oto jest pytanie! W kazdym razie w tym miejscu chce podziekowac tym, dzieki ktorym to forum istnieje, bo mi bardzo ono pomaga. Czytam wieczorami rozne historie, ktore czasami brzmia jak moja, czasami gorzej, czytam o silnych kobietach, ktore sobie radza, o uzaleznionych, ktorzy nie pija i o tych ktorym kolejny raz sie nie udalo. Biore z tych historii co tylko moge dla siebie. Dzieki Wam zadaje sobie rozne pytania i nie musze popelniac wszystkich bledow i za to bardzo, bardzo dziekuje. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 12:12 Wkurzyłam się na ciebie. Alka napisał/a: Moj maz wykonal w klinice kawal roboty, a ty??? nic!!! Alka napisał/a: W ten piatek tez nie dam rady, bo ide na spotkanie mlodych mamus 6lat starsze dziecko a ty..... młoda mamusia???? Żartujesz, prawda???? Alka napisał/a: znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. .....Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? al-anon to jak.... "opatrunek" na... złamaną nogę. Terapeuta - prawidłowe złożenie kości, gips, leki- czyli konkretne leczenie. Alka napisał/a: Moj maz wraca w piatek, a ja wychodze sobie do kolezanek. Alka napisał/a: I jestem w kropce. Isc czy nie isc? iść!!!! najlepiej na terapię, albo chociaż na ..... alanon!!!!!!!!!!!!! pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:00 Halo Kahape. Jak bedziesz wyrywac moje zdania z kontekstu, to zawsze znajdziesz powod zeby sie na mnie zdenerwowac. Dwa miesiace temu, nie wiedzialam co to jest wspoluzaleznienie i ze to sie leczy. Jak sie w tym siedzi - to wszysko wydaje sie oczywiste - ale dla mnie to jest nowe. Bylam na seminarium dla rodzin, zamowilam ksiazki, szukam informacji juz nie o chorobie mojego meza i o tym jak mu pomoc - ale o tym jak sobie pomoc, znalazlam grupe, staram sie pracowac nad soba. Moze inni robia wiecej, ale ja jestem na poczatku i dlatego tez jestem tutaj i pytam. Zdalam sobie sprawe z mojego wspoluzaleznienia i nie zostawiam tego tak sobie. To nie jest nic. kahape napisał/a: al-anon to jak.... "opatrunek" na... złamaną nogę. Terapeuta - prawidłowe złożenie kości, gips, leki- czyli konkretne leczenie. Gdy czytam tu rozne wypowiedzi - czasem mam metlik w glowie - mam wrazenie, ze Al Anon dla wielu jest terapia i to jedyna - stad moje pytanie. Odpowiedzialas. Dziekuje - poszukam terapeuty. Cytat: 6lat starsze dziecko a ty..... młoda mamusia???? Żartujesz, prawda???? Nie nie zartuje. Na grupie jest tylko jedna mlodsza odemnie mama. Mamy maksymalnie trzyletnie dzieci (te najmlodsze) i czujemy sie mlode... Nie wiem czemu akurat to stwierdzenie Cie wkurzylo. Moje wyjscie - przez lata nigdzie nie wychodzilam. Jest to dla mnie wazne. I trudne. Trudniejsze niz Al Anon. Bo na Al Anon wiem o czym mowic, nalogi, wspoluzaleznienie to moje zycie. Ale tak sobie rozmawiac... jak to sie robi? Dzisiaj sie dowiedzialam, ze w listopadzie zmarla 12 letnia corka moich sasiadow, a ja nie zauwazylam, ze jej juz nie ma. Tak sie zamknelam. Dla mnie nie sa to tylko plotki ale rozbijanie mojej skorupki. Nie znam tu nikogo (przeprowadzilismy sie niedawno) i jestem samotna, bardzo samotna... Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:26 Alka, Twoje "trzeźwienie" musi być dla Ciebie priorytetem, potem reszta, czyli spotkania z młodymi mamami i wszystko inne, które oczywiście też jest ważne. Ale Twoje wyzdrowienie ist die höchste Priorität. Na terapii podpisuje się dlatego tzw. kontrakt. Chodzi o to, że zobowiązujesz w ten sposób samą siebie do zrobienia wszystkiego, aby wyzdrowieć. Często ludzie wymyślają sobie 1000 powodów, dla których rzekomo "nie mogą" chodzić. Sama tak na początku miałam, nie rozumiałam, co terapia miałaby mi dać patrz wątek u góry strony "Co Cię skłoniło do pójścia na terapię". Ale kiedy się zorientowałam, że to jest moja ostatnia i jedyna deska ratunku przed popadnięciem w obłęd, doprowadziłam do przeorganizowania planu pracy kilku osób, żebym tylko mogła uczestniczyć w zajęciach.:-) Więc to jest tak, że kto chce szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu... Jak już się troszkę poterapeutyzujesz, to odpowiedź na swoje "szekspirowskie" pytanie typu oraz wykładnię znaczeniową swojej decyzji znajdziesz w sobie. BTW oczywiście IŚĆ na spotkanie AA i znaleźć terapeutę. _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:49 Alka napisał/a: Bo na Al Anon wiem o czym mowic, nalogi, wspoluzaleznienie to moje zycie. na terapii nie będziecie rozmawiać o alkoholiźmie... To nie jest twoja sprawa, twój problem tylko męża. Na twojej terapii będziesz najważniejsza tylko i wyłącznie.... TY SAMA!!!! To.... piękne uczucie, zapewniam cię. Alka napisał/a: jestem samotna, bardzo samotna... przestaniesz być samotna. Czego ci bardzo życzę i pozdrawiam _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 17:04 Witam wszystkich. Dawno mnie tu nie bylo, duzo sie przez ten czas wydarzyło. Ale już znam odpowiedź na moje pytanie w temacie. Co dalej??? Jak tylko mąż wszedł do domu zrobił sobie kawe, prze całą terapię pił tylko herbaty owocowe. Tydzien po terapii pierwszy zakup alkoholu. Bez paniki z mojej strony, spokojna rozmowa, dlaczego, co sie wydarzyło jak temu zapobiec, rozmowa z terapeutą (mąż rozmawiał ze swoim, ja ze swoim - bo ostatecznie postarałam sie o własnego). Niestety mogłam tylko patrzeć, jak mąż wraca w stare ramy, nie patrzenie w oczy, unikanie rozmów, wchodzenie przez ogródek, pobudzenie, wycofywanie się. Byłam bezradna. Pierwszy raz w życiu nie kontrolowałam, nie przeszukiwałam rzeczy, chociaż wiedziałam.... Półtora miesiąca po terapii mój mąż poszedł z dziećmi do sklepu. Niósł córke na barana, syna trzymał za rękę gdy dostał ataku epileptycznego. Szczęsciem, córka wpadła w żywopłot. Syn krzyczał, mój tatuś nie żyje. A on przedawkował lek opioidowy. Załamałam się... Wpadłam w czarną dziurę. Nic nie pomagało, znowu kłamstwa, nie przyznawanie się, moje wątpliwości, jego przysięgi, łzy. Przypadkiem, w koszu na bieliznę, znalazłam papierosy. Gdy się go zapytałam czy pali, patrząc mi w oczy powiedział zdecydowane NIE. Wątpliwości opadły. Usiadłam przy komputerze i zamówiłam trzy bilety na samolot. Od dwóch tygodni jestem w Polsce, z trzema walizkami, na dwóch pokoikach u rodziców. Znalazłam psychiatrę, który polecił mi dobrego terapętę dla współuzależnionych. Mam pracę, przedszkole dla dzieci, prawnika. Na razie ulga nie przyszła, wiem, że zrobiłam dobrze, że dzieci są bezpieczne, psychiatra nazwał mnie ofiarą przemocy psychicznej i powiedział, że wyrwałam dzieci z narkomańskiego domu. Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 20:06 Alka, brawo! Nic lepszego nie mogłaś zrobić. Doprawdy. Rozumiem, że to bardzo boli, że masz ogromne poczucie krzywdy, ale nie miałaś innego wyjścia. Alka napisał/a: wyrwałam dzieci z narkomańskiego domu. Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Co chcesz przez to powiedzieć? Że jeszcze za mało się stało? Potrzebne Ci byłoby jeszcze większe nieszczęście, żebyś dopiero wtedy przestała mieć poczucie, że ratujesz w ten sposób siebie i dzieci? _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." Agrafka przyjaciel forum Pomógł: 5 razyDołączył: 21 Wrz 2008Posty: 324 Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 22:37 Alka napisał/a: Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Miałam podobne odczucia. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Wiedziałam ze zrobiłam dobrze, ale jakbym w pełni świadoma tych decyzji nie była. Z czasem przyszedł do mnie spokój, pewność i jasność myślenia. Widze ze jestes obstawiona pomocą i masz zaplecze. To dobrze. Trzymaj sie ludzi. Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Nie 26 Cze, 2011 14:33 Agrafka napisał/a: Miałam podobne odczucia. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Wiedziałam ze zrobiłam dobrze, ale jakbym w pełni świadoma tych decyzji nie była. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Właśnie tak się czuję. Nie do końca świadoma swoich decyzji. Słucham psychiatrę, który mówi o przemocy psychicznej, o mężu narkomanie, o patologii. I jakoś nie dociera do mnie, że to o mnie mowa. Chyba tak długo w tym tkwiłam, że to dla mnie "norma". Nałogowiec narkoman - to ktoś brudny, z ulicy, bez pracy, pieniędzy, oszołomiony. A mój mąż jest inteligentnym, przystojnym, pracującym facetem, który ma problem. Tak to we mnie tkwi. A to przecież bzdura kompletna. Ten inteligentny facet - kłamie, manimupuje, wykorzystuje. Nie bije, ale manipulacją niszczy mnie od środka, pozbawia energii i chęci do życia. Teraz wydzwania i mówi jak mu źle bez nas, że ma totalny dół i nie chce mu się żyć. A ja? A ja nie śpię trzy noce, bo mu powiedziałam, że nie żałuję swojej decyzji. Ze nie chce dłużej narażać dzieci żyjąc z narkomanem. Na co on. Dziękuję, tego mi było potrzeba, usłyszeć jakim jestem dnem. Teraz czuję się jeszcze gorzej. No nic. Po to postarałam się o terapeutę, żeby pomógł mi przez to przejść. Żebym uwierzyła w to co i tak już wiem. Nie jestem odpowiedzialna za mojego męża Nie jestem winna jego problemom Nie jestem winna rozpadowi małżeństwa To jest najlepsze rozwiązanie dla dzieci Jestem wartościowym człowiekiem Mam siłę Dam radę!!!!! Ale wiedzieć a uwierzyć w to....Długa droga przede mną... kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Nie 26 Cze, 2011 15:23 Szkoda, że wrócił do nałogu. Nie skorzystał z szansy na nowe życie. Cóż, może to nie był jego czas..... Alka napisał/a: Teraz wydzwania i mówi jak mu źle bez nas, że ma totalny dół i nie chce mu się żyć. było nie ćpać/nie chlać Alka napisał/a: że nie żałuję swojej decyzji. Ze nie chce dłużej narażać dzieci żyjąc z narkomanem. popieram!!! Masz prawo cieszyć się z życia! Bawić się!! Wychowywać swoje dzieci w spokoju i w radości!! Alka napisał/a: Nie jestem odpowiedzialna za mojego męża Nie jestem winna jego problemom mąż jest po terapii, wyuczony, wie wszystko -co i jak? Niech sobie radzi. Alka napisał/a: Jestem wartościowym człowiekiem Mam siłę Dam radę!!!!! Ale wiedzieć a uwierzyć w to... jak to mówiła moja terapka -Na początku jest myśl!!! Powtarzać codziennie aż nauczysz się na pamięć!! Wtedy tak się stanie!!! Dlaczego? Bo ty będziesz tego chciała!! A jeżeli ktoś czegoś chce, pragnie bardzo mocno.... Będzie dobrze. Jesteś silna i mądra babka. pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Śro 29 Cze, 2011 18:06 Wczoraj byłam na terapii. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z moją terapeutką, aż stwierdziła, że jeżeli o mnie chodzi, to pozostaniemy na sesjach indywidualnych, bo w grupie współuzależnionych nie ma ani jednej kobiety które odeszła od męża, więc rozmawiają tam o tematach które mnie nie dotyczą. Nie daje mi to spokoju. Gdzies czai się myśl, że może za szybko się poddałam. Mój jest uzależniony nie tylko od alkoholu, ale tez od opioidów, rokowania są dużo dużo gorsze niż w przypadku alkoholu. Przez rok, który mu dałam, nic się nie zadziało. Brał codziennie, konspirował się coraz bardziej, jak nie brał to pił, a ja po prostu nie dałam rady. Myślę, że przez ten rok - tak na prawdę, to tylko ja chciałam żeby przestał, a on tylko udawał, że jest gotowy. Pić szampana dwa dni po czteromiesięcznej terapii??? To jest gotowość??? On jest synem alkoholika, który dopiero od kilku lat jest suchy. Jego matka, od 30 lat, zostawia go i wraca... Wielokrotnie rozmawialiśmy na temat podobieństwa naszych związków i o tym, że ja nie jestem jego matką i nie dam się wciągnąć w tę grę. Teraz jego mama się nim zaopiekowała, tak jak opiekuje się ojcem. Gotuje, pierze mu, kupuje jedzenie, dwa dni po moim wyjeździe dostał rower za 2000 zł, żeby sobie jeździł to przestanie brać... Jak ja byłam w domu, to nie interesowała się nim zupełnie... Zostawiłam go bo już nie był moim mężem, łączyły nas jakieś patologiczne zależności. Czułam się trochę jak "wszywka"- dzięki mnie nie popłynął. Sama moja obecność była dla niego kontrolą. A ja chciałam być partnerem, kimś z kim dzieli się myślami, imtymnością, mieć kogoś o kogoś będę dbała i mieć kogoś kto dba o mnie. Zostawiłam go też po to, żeby się ogarnął, dorosnął, zadbał o siebie, odnalazł siebie. Jest mi przykro, bo to nigdy nie nastąpii. Ja nie będę miala już męża i to wiem. Ale chciałabym żeby kiedyś dzieci miały ojca... Wiecie co. 1000 km, to ciągle mało...Wyrzucić kogoś ze swojego życia - jest łatwo, z głowy, to już inna historia. kahape napisał/a: Będzie dobrze. Jesteś silna i mądra babka. Potrzebuje to częto słyszeć. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Czw 30 Cze, 2011 09:58 Alka napisał/a: Potrzebuje to częto słyszeć. masz jak w banku Alka napisał/a: 1000 km, to ciągle mało...Wyrzucić kogoś ze swojego życia - jest łatwo, z głowy, to już inna historia. spoko, pomalutku. Dopiero co przewróciłaś swoje życie do góry nogami. Alka napisał/a: Wczoraj byłam na terapii. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z moją terapeutką, aż stwierdziła, że jeżeli o mnie chodzi, to pozostaniemy na sesjach indywidualnych o! i tu właśnie będziesz zmieniać ustawienia w swojej głowie. Alka napisał/a: Gdzies czai się myśl, że może za szybko się poddałam. tak? za szybko??? Może trzeba było jak teściowa przeżyć z takim człowiekiem 30lat?? Alka napisał/a: Przez rok szarpalam sie, zagubilam, wazny byl on i jego problemy, schudlam, postarzalam sie. to był "tylko" rok! Gdybyś została, dzieci nie miałyby..... ani ojca ani matki. Staniesz na nogi , podniesiesz własne poczucie wartości , zaczniesz żyć , i wtedy zobaczysz.... co prezentuje twój mąż. Będzie dobrze. "Stare" już nie wróci. pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group Po czym poznać, że ma inną. Pozostałe sygnały ostrzegawcze. Nie spędzacie razem czasu . Jeżeli nagle przestaliście spędzać ze sobą czas, to nie wróży nic dobrego. On ciągle jest zajęty? konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Potrzebujesz psychoterapii (sam psycholog to za mało, lepszy będzie psychoterapeuta), żebyś sama zaczęła być dumna z tego co robisz. Innym trudno nas kochać i szanować, wtedy, gdy sami siebie nawet nie lubimy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wizyta u psychologa ma sens tylko z partnerem. Terapia wspólna z partnerem ma sens wtedy, gdy dwoje ludzi tego chce i dwoje ludzi widzi problem w związku. Żeby pracować np. nad komunikacją i asertywnością (w tym często jest właśnie problem) w związku najpierw trzeba wzmocnić siebie i szczerze wierzyć, że na traktowanie z szacunkiem się zasługuje. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zgadzam się z Moniką. Wspólna terapia ma sens, gdy oboje są gotowi na zmiany. Żeby to nastąpiło najpierw trzeba zacząć od siebie. Poza tym ja nie widzę, aby mężowi było źle mając w domu kochankę i służącą. On tutaj problemu nie widzi. Problem natomiast w tym, że to Wioletta nie chce dalej być tym kim teraz dla niego jest. I to dla niej bardziej przyda się terapia, bo on się nie zmieni dla niej a już w ogóle nie w sytuacji, gdy jest mu tak dobrze jak jest. Zmiana dla niego oznacza: - koniec seksu na żądanie - koniec robienia z domu restauracji - koniec latania żony z jego gaciami do łazienki - koniec latania wokół niego ze szczotą i szuflą - itd... Po co mu taka zmiana??? konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Dlatego ktoś taki to dno nie facet. Ogładałem ostatnio pewien talk show w którym byli faceci którzy kompletnie nie sprzatają. Nie to jest tematem dyskusji, natomiast chciałbym tutaj nawiązać do tego że ci zaproszeni faceci mówili wprost że kobieta została stworzona do sprzątania i do tego się nadaje bardziej niż mężczyzna. Także patologie postrzegania kobiet i tego typu zera są na świecie i mają się dobrze. Natomiast szkoda mi kobiet które myślą że nie zasługują na nic lepszego i czesto wpadają w związki z byle idiotami którzy szacunku do kobiet nie mają. Ewa S. patrzę, słucham,myślę... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Dziękuje przeczytałam wszystkie wpisy. Nie jest łatwo odejść od kogoś kogo się kocha. Proponuje sie wyleczyć z tego co nazywasz "kochaniem"-to jest chore uzależnienie i masochizm psychiczny Razem z męzem mamy kredyt mieszkaniowy nie było by to takie proste. No to rzeczywiście masz poważny powód by "kochać" ;-)ciężko mi z tym coraz bardziej. I nic sie nie zmieni na lepsze jeśli Ty sie nie zmienisz. Niestety nikt tego za ciebie nie zrobi, natomiast pomóc Ci może psychoterapia Rafał Winnicki PKO BP Departament Restrukturyzacji i Windykacji Klienta ... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha:Dziękuje przeczytałam wszystkie wpisy. Nie jest łatwo odejść od kogoś kogo się kocha. "...Według niemieckiej psychoanalityk i psychiatry Karen Horney, istnieją dwa rodzaje miłości: postawa „potrzebuję cię, bo cię kocham”, czyli autentyczne, bezinteresowne, beztroskie uczucie, które wypływa z naszego szczerego oddania, akceptacji drugiej osoby i chęci wzajemnego obdarowywania się szczęściem, oraz postawa „kocham cię, bo cię potrzebuję”, która zmusza nas do wikłania się w związki pozbawione autentyczności, w których podświadomie wykorzystujemy partnera do wypełnienia wewnętrznej pustki, ukojenia lęku i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa, jednocześnie nie dając nic w zamian i żyjąc ułudą miłości...." Więcej: RaV Monika J. Trener Umiejętności interpersonalnych Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zanim zdecyduje się na związek określam swoje potrzeby!!! To jest podstwa!! - Potrzebuję bliskości, przytulania (spontanicznego przede wszystkim) - Poczucie bycia ważną dla partnera - Chce się czuć kochana - Tylko związek oparty na zaufaniu ma dla mnie sens - Praca nad relacją z obojga stron- innej opcji nie widzę - Duża potrzeba szacunku - Uczucie,że partner czuje się przy mnie komfortowo daje mi poczucie siły (nie zniosłabym poczucia,że np. się mnie wstydzi, wszędzie chodzi sam) - Partner musi chcieć ze mną rozmawiać- to podstawa, która warunkuje mozliwość rozwiązywania kwestii spornych - Ja szanuję jego indywidualne potrzeby i oczekuje tego w zamian.... - Dążę do poznania potrzeb partnera- bo są dla mnie równie ważne Zanim podejmę ważną dla mnie decyzję życiową- te wszystkie czynniki muszą być spełnione! Wiem,że z inną osobą zwyczajnie nie będę szczęśliwa. Nie piszę tu o tym, co jest ważne w Twoim związku- Chcę Ci tym postem uświadomić,że masz wpływ na to z kim się wiążesz! Skoro Twój partner jest taki jak opisałaś i jest mu z tym dobrze- to nie ma co go na siłę zmieniać- dlatego warto poszukać kogoś, kto odpowiada Twoim potrzebom- akurat swoje wymieniłam powyżej. Pozdrawiam,M. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zdarzaja się mezczyźni, którzy nie potrafią prawić komplementow i to jest ok pod warunkiem, ze cale ich zachowanie sprawia,ze kobieta czuje się upragniona i piękna, czasem podziw w oczach mezczyzny jest tak widoczny, ze naprawde nie trzeba słow ale...ten przypadek, ktory opislaś to jakiś wybrakowany przypadek. Zmień go szybko bo z czasem kompletnie stracisz poczucie wlasnej wartosci a wtedy bedzie bardzo trudno zaczynac wszystko od początku..czasem facet tak postępuje z obawy, ze jak kobieta poczuje się za pewnie to go zostawi ale wtedy to on ma proablemy z własnymi kompleksami a zycie z kims w mega kompleksach to też koszmar..wieć..skoro tyle osob ma to samo zdanie rozważ zmiany w swoim zyciu póki nie jest za późno. Amelia Z. Wypowiedzi autora zostały ukryte. Amelia Z. He makes me feel like a natural woman... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Witam>Prosze o radę co mam robić jak dalej zyć czy powinnam iść do psychologa ? Po pierwsze - zacznij od siebie - TY potrzebujesz odbicia od tego i poznania normalnych dobrych kobiet, które powiedzą ci czym jest norma, a czym margines. Wizyta u terapeuty jak najbardziej - o ile chcesz walczyć o siebie, a nie o 'związek' którego nie ma. Najpiękniejsze kobiety mają kompleksy - kwestia tylko tego by pokochać swoje wady - bo i tak się ich nie zmieni. Wstajesz wtedy rano, patrzysz na swoje odbicie w lustrze - potargane włosy, podkrążone snem oczy i mówisz sobie - Co dzień budzę się piękniejsza - ale dzisiaj to już q..va przesadziłam. :DD I nawet jeśli wiesz, że to bzdura uśmiechniesz się ze świadomością - "jaka ja durna". Martwisz się kredytem - a sądzisz, że jak jego 'koń poniesie' to się będzie martwił??? Nie moja droga - w najlepszej sytuacji zostawi cię w pustym mieszkaniu z kredytem i powie by je sprzedać. Poza kredytem nie łączy was NIC - wiej dziewczyno i ratuj siebie!!! Powiedz sobie w końcu, że koleś jest ci potrzebny jak rybie rower. Masz gorzej niż muzułmanka - bo w naszej kulturze minęły czasy, gdy ślub był jak wyrok. Dwoje ludzi jest ze sobą wtedy, gdy razem jest im lżej, lepiej - a Ty co masz z tego związku??? Ru..ać to on może owce na hali jak mu baca pozwoli, na ostrą sukę go nie stać. Dziewczyno on jest prymitywem w życiu i w łóżku - wiec po co takiego mieć? Uwierz mi każda miłość w końcu przechodzi, gdy facet nie jest jej godzien. TY nie jesteś Caritas - a dumnym to można być z psa po wystawie, do oka wpaść to może rzęsa albo muszka... Zawsze sądziłam, że są granice masochizmu po których przychodzi rozsądek - tyle, że ty nie wiesz, co to masochizm. konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Gośka J.: Ktoś mądry powiedział, że żeby dać komuś miłość i szczęście trzeba najpierw pokochać i zaopiekować się sobą samym. To działa w każdą stronę. Widocznie Twój mąż nie ma miłości i szacunku do siebie samego i stąd nie potrafi też pokochać Ciebie. To samo jest niestety z Tobą, ale w troszkę innym aspekcie. Nigdy nikt nie da Tobie samej szczęścia, jeśli sama w sobie go nie będziesz miała. Miłość się należy każdemu człowiekowi, ale najpierw powinna dotyczyć nas samych. Nie chodzi tutaj o wpadanie w narcyzm. Zaniedbałaś siebie samą licząc na to, że mąż da Ci to, czego potrzebujesz. Zaniedbałaś siebie względem siebie. Myśląc o sobie w ten sposób sama siebie nie kochasz. Wiem, że częściowo to efekt tego, że mocno uwierzyłaś w słowa męża itd...ale zapomnij o tym, co powinien on względem Ciebie i zacznij żyć "sama ze sobą" w związku partnerskim. Zaopiekuj się sobą, jakby były was dwie (w symbolicznym znaczeniu oczywiście). Nie oglądaj się na męża. Zaopiekuj się dzieckiem, które jest w Tobie: rozpieszczaj siebie, zajmij się uczuciami własnymi a nie męża. Ty sama wiesz, co dla Ciebie jest dobre a co nie. Nie Twój mąż. Napisałaś, że odkąd jesteś z mężem zaniedbałaś się, bo on Cię nie adoruje. A to oznacza, że liczysz, że on wyręczy Cię w zabieganiu o siebie samą. Twój mąż jest niedojrzałym dzieckiem, żeby nie powiedzieć socjopatą. Ale Ty nie zniżaj się do jego poziomu. Oprócz Waszego świata jest jeszcze Twój świat, który obrasta chwastami. Wypiel Twój ogród, zasadź w nim kwiaty, odżyw go, podlej, zapewnij słońce a wtedy rozkwitnie. Nie daruje się nikomu zwiędłych kwiatów. Nikt też nie ma czarodziejskiej różdżki: czary mary, hokus pokus bęc i jest piękny ogród. To wymaga systematycznej i cierpliwej pracy. To nie jest jednorazowy proces. Nie wystarczy raz podlać kwiatków. Trzeba je pielęgnować i podlewać całe życie. Jeśli Ty przestałaś to robić to Twój wewnętrzny ogród zwiędnął. Także zaopiekuj się tym dzikim ogrodem, odżyw go i wtedy zaproś do niego kogoś, kto nie zadepcze tego, co stworzyłaś. Pomyśl tak: nikt za mnie nie podleje kwiatów w moim ogrodzie. Mój mąż nie wypieli chwastów, ani nie będzie dbał o moje kwiaty. Sama muszę to robić, bo inaczej mój ogród umrze i już nikogo do niego nie będę mogła zaprosić. Zgadzam się. Dosadnie powiedziane i trafia w samo sedno. dzięki bardzo. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Witam Ja tez mam ten sam problem,tylko mamy dziecko. jesteśmy po ślubie cywilnym ale mąż wyzywa Mnie i nie traktuje mnie dobrze. nie wiem jak mam tak dalej żyć skoro nie mam wsparcia w nikim. teście mnie denerwują a rodzinę mam za daleko....... potrzebuję pomocy............ konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Tak jak pisały osoby wyżej. Terapia z mężem jeśli wyrazi chęci lub podjęcie decyzji samodzielnie. Czy chcesz z taka osoba być pomimo że Cię źle traktuje, czy masz siłę odejść. Jak traktuje dziecko czy w kontaktach z nim już teraz nie ma dysfunkcji Czy warto być razem dla dziecka skoro jesteś nieszczęśliwa. Czy warto naprawiać czy może lepiej uciekać... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Witam Wątpie że da się cokolwiek naprawić w naszym małżeństwie. Mąż traktuje Mnie jak kurę domową. Jak bym miała gdzie to bym odeszła z miłą chęcią..... codziennie jeszcze się oszukuję że szybko czas zleci,dziecko podrośnie i sprawa sama się rozwiąże.... Nie mam już siły,sama zajmuję się dzieckiem a jak byłam chora na grypę to cały dom był ludzi ale nikt nie zainteresował się jak się czuję.....tak to jest jak się u kogoś mieszka i jest się w toksycznym związku bez odwzajemnionej miłości....... potrzebuję przyjaciół ale oni tez mają swoje zycie i nie maja dla mnie czasu a prosic sie nie zamierzam. kiedys byłam szczesliwą osoba,bardzo wesołą a teraz nie mam sensu nawet się usmiechnąć........ Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: Witam Wątpie że da się cokolwiek naprawić w naszym małżeństwie. Mąż traktuje Mnie jak kurę domową. Jak bym miała gdzie to bym odeszła z miłą chęcią..... codziennie jeszcze się oszukuję że szybko czas zleci,dziecko podrośnie i sprawa sama się rozwiąże.... Nie mam już siły,sama zajmuję się dzieckiem a jak byłam chora na grypę to cały dom był ludzi ale nikt nie zainteresował się jak się czuję.....tak to jest jak się u kogoś mieszka i jest się w toksycznym związku bez odwzajemnionej miłości....... potrzebuję przyjaciół ale oni tez mają swoje zycie i nie maja dla mnie czasu a prosic sie nie zamierzam. kiedys byłam szczesliwą osoba,bardzo wesołą a teraz nie mam sensu nawet się usmiechnąć........ Masz na imię Wioletta czy Anna? konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Nie oszukuj siebie bo tylko tracisz czas. Sama przyznalas że jest źle i nie dajesz sobie z tym rady. Trzeba się przełamać i przyznać się znajomym że potrzebujesz ich pomocy. Może pomogą, może doradza co zrobić, nie wiele Cię to kosztuje a może dac ratunek. Nie ma czasu na gdybanie, jak będzie tak cały czas to tylko zmarnujesz swój czas, dziecko nie będzie szczęśliwe obserwując takie relacje. Być z kimś dla dziecka naprawdę nie warto. To Twoje życie, masz je jedno i to Ty powinnas być szczęśliwa. Pomysł ile czasu się nad tym zastanawiasz. Ile osób moglas poznać w tym czasie, może właśnie ta która da Ci to wsparcie i szczęście którego oczekujesz. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna mam na imie Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: Anna mam na imie To dlaczego temat założyłaś podając inne imię? Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... nie prawda. dołączyłam się po prostu do tematu i mam na imię Ania Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Przy nim straciłam styl pczucie wartości nie chęć do własnego ciała. Płakać mi się chce gdy patzr na swoje ciało i nie widzę m nim niczego ładnego. Mój mąż nigdy mi nie powiedział co mu się we mnie podoba. Nigdy także nie powiedział że go pociągam, zawsze jak mu się kochać chce to mówi ,,daj mi zaru......., ale nigdy mam na ciebie ochotę. Czuje się w jego oczach nijako, i nie wiem co zrobić by to zmienić. To nie mąż, to jaskiniowiec. To już nie pierwszy raz, gdy zwykły troglodyta spycha atrakcyjną, wykształcona kobietę w mentalny rów, sam mając kłopoty z tabliczką mnożenia. Nie ma co szukać rad, psychologów, trzeba dziada kopnąć w dupę samym czubkiem obcasa. Wiej, uciekaj.... konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: wg mnie Po prostu zacznij czuć sie i wyglądać dla siebie. BĄDŹ SAMA DLA SIEBIE POWODEM DOBREGO SAMOPOCZUCIA i ostatecznie samooceny. Zwyczajnie przestań brać pod uwagę zdanie męża na twój temat i bądź dla siebie. To pierwsze co przyszło mi do głowy. Atrakcyjny wygląd podbuduje ciebie - zawsze przecież tak jest i wiemy to wszystkie :) - i wtedy popatrz na swojego męża i relacje z nim i odpowiedz na pytanie CZY BYCIE NADAL RAZEM MA SENS?. I tyle. Jak okaże sie, że jest co ratować to porozmawiajcie i będziesz czuła co robić a jak stwierdzisz że to "jakaś męczarnia" to rozsądnie pomyśl jak rozwiązać ten związek. Wsjo! :)Joanna Cieślak edytował(a) ten post dnia o godzinie 12:37 Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: nie prawda. dołączyłam się po prostu do tematu i mam na imię Ania W takim razie bardzo Cię proszę, abyś założyła osobny temat, gdyż nie można dopisywać się do czyichś tematów. Proszę byś skopiowała wszystkie swoje wypowiedzi do nowego tematu oraz osoby, które Tobie doradzają również proszę o to samo, bo w tym temacie to, co dotyczy Ciebie wszystko zostanie usunięte. Proszę nie kontynuować rozmowy w tym temacie. . 341 134 46 164 737 535 489 190

gdy maz ma cie za nic